piątek, 26 maja 2017

Od Bustera CD Noir

Przejrzałem wzrokiem ciągi zdań opisujące postać, życiorys i dokonania przodka Noir. Nie ukrywam, że najbardziej zaciekawiła mnie informacja o Vane, która jak dobrze wiem należała kiedyś do tej watahy. Gdy szara wilczyca tylko uniosła wzrok znad książki, przekartkowałem kilka stron w poszukiwaniu wiadomości o swych korzeniach. Strona jej poświęcona była widocznie poniszczona... Jakby ktoś celowo starał się ukryć o niej informację.
- Wyszła za jakiegoś Willa i miała trójkę dzieci - z ledwością odczytałem ciąg małych, ręcznie zapisanych literek. - James, Mark i Samantha...
- Jeśli można wiedzieć - wtrąciła Noir, wychylając się zza moich pleców. - Po co ci te informacje? - zapytała.
- Głównie z czystej ciekawości spojrzałem w tą zakładkę - wzruszyłem ramionami. - A ty? - odwróciłem wzrok w stronę wilczycy.
- Coś podobnego - stwierdziła.
Wyraźnie wyczułem, że chodzi jej o coś innego, lecz jak na razie nie chciałem się w to zagłębiać. Każdy ma prawo mieć swoje, że tak to ujmę: "Tajemnice, sekreciki i plany", których nie ma zamiaru ujawniać innym. Jeśli mam mówić szczerze - mi też chodziło o coś więcej niż zwykłą ciekawość.
- Chcesz na coś jeszcze spojrzeć, czy mogę już ja oddać? - zapytała, po czym powoli zamknęła grubą księgę.
- Nie, nie chcę - pokiwałem przecząco głową.
Bez zbędnego czekania odnieśliśmy przedmiot na miejsce, w którym wcześniej stał. Już po minucie znaleźliśmy się w tym samym miejscu co poprzednio.
- Zbliża się noc... - mruknąłem bardziej do siebie, niż do niej.
Wlepiłem wzrok w słońce, które ledwo co wychylało się zza drzew w pobliżu. Jego jasne promienie zanikały coraz bardziej z sekundy na sekundę.
- To ja będę się już zbierać - oznajmiła poprawiając swój instrument. - Do zobaczenia - pożegnała się, po czym zwróciła się w przeciwną stronę od słońca.
- Cześć - odpowiedziałem jej,  idąc w odwrotną stronę.
Nie miałem innego wyboru, wróciłem do jaskini. Będąc już w środku przysiadłem przy kominku, w którym nie było niczego innego niż popiołu. Miła atmosfera - powiedziałem sam do siebie, układając się na szarym kocu. Sam nie wiem kiedy zasnąłem...
***
- Dlaczego nawiedzasz mnie nawet w snach? - zapytałem tej alternatywnej wersji siebie, która w tym momencie stała przede mną.
- W końcu muszę kiedyś przejąć nad tobą kontrolę - wyszczerzył swe białe jak śnieg kły. - Pamiętaj o pełni! Możliwe, że złożę ci wizytę! 
- Nienawidzę cię - warknąłem. - Przysięgam na przodków, że kiedyś się ciebie pozbędę! - krzyknąłem zaklinając swe słowa na każdego po którym odziedziczyłem tą krew, która teraz płynie w mych żyłach. - Zgnijesz w piekle...
- Moon, nie oszukuj się! Ja jestem po prostu nieodłączną częścią ciebie, której nie da się pozbyć! - z jego gardła wydobył się szyderczy śmiech. - To twoi poprzednicy, którzy kiedykolwiek stąpali po tej ziemi zrzucili na ciebie mnie! Myślisz, że wziąłem się znikąd? Pozwól stać się tym, kim miałeś być od dawna! 
- Nigdy nie będę sobą jeżeli przejmiesz nade mną kontrolę - wymruczałem.
***
Po przebudzeniu się moje ciało w jednym momencie postawiło się do pionu. W odbiciu lusterka, które wisiało na ścianie wyraźnie widziałem swoje oczy. Błyszczały na niebiesko... On znowu to robi...
- Nie ma opcji. Nie zmrużę już dzisiaj oka - otrząsnąłem się, podchodząc do drzwiczek od spiżarni. 
Wziąłem pierwszy, lepszy kawałek mięsa. Skonsumowałem go w przeciągu kilku minut, po czym wyjrzałem na dwór. Padał deszcz. Nici z nocnego spacerku... Pozostało mi wpatrywać się w spadające krople deszczu. I tak nie zasnę...
<Noir?>