- Wyglądasz uroczo - stwierdziłem od razu. - Szykuje się romantyczny związek - powiedziałem, szczerząc się jak głupi do sera.
Od razu spiorunowała mnie wzrokiem. Odwróciłem od niej wzrok, jakby nigdy nic.
- Przysięgam, że kiedyś się zrewanżuję - zmrużyła oczy, mimo wszystko delikatnie się uśmiechając.
- Dobrze, dobrze. Chodźmy już, bo Bajamonte pewnie umiera z tęsknoty - wyszeptałem pod nosem, ponownie dusząc w sobie śmiech.
- Ty też zaraz umrzesz, jeżeli nie przestaniesz - rzuciła w moją stronę, delikatnie przeczesując grzywkę łapą.
W sekundzie się przymknąłem. Myślę, że taka wadera jak ona, mogłaby zrobić to bez najmniejszego trudu.
***
W ciągu kilku minut udało nam się zawędrować w okolice jaskini Bajamonte. Podczas gdy ja - bezszelestnie wcisnąłem się pod osłonę krzaków, Noir pewnym krokiem zbliżyła się do wejścia od jaskini basiora. Z początku przeprowadziła z nim krótką rozmowę, stojąc za progiem, po czym weszła do środka typowo kobiecym krokiem. Ledwo udało mi się dostrzec, jak przysiada naprzeciw niego przy stole. Za pomocą słuchawki i mini mikrofonu, który symulował kolczyk, mogłem bez problemu się z nią kontaktować oraz podsłuchiwać całą rozmowę. Gadali o bzdetach...
- Gdy jego amulet się zaświeci, wyjdzie do innego pokoju pogadać ze swoim szefem. Wtedy możesz się rozejrzeć po jego domu - powiedziałem do małego sprzętu, który trzymałem w łapach.
- Nie jestem głupia - powiedziała szeptem, gdy tylko Bajamonte ruszył zrobić herbatę.
- A jeżeli zacznie Cię obmacywać, to daj mi tylko najmniejszy znak, a przyjdę i powieszę go za... A, nie musisz wiedzieć - dodałem.
<Noir? xD>