Prawie już znalazłem tego demona, jednak za każdym razem kiedy byłem coraz to bliżej, trop się urywał, tak jakby tajemniczy osobnik, teleportował się w inne miejsce. Tak też było teraz, znowu straciłem jego ślad lecz tym razem poczułem się jakoś dziwnie. Niepokój...
Rozejrzałem się dookoła. Zauważyłem wiele nagrobków i szybko ogarnąłem gdzie się znajduję. Cmentarz... Miejsce gdzie teoretycznie powinno być dużo duchów i istot po za ziemskich... Otaczała mnie intrygująca cisza, którą przerwał stłumiony skowyt. Zaskoczony zacząłem nasłuchiwać, wyłapując przy tym czyjś szloch. Każda partia moich mięśni napięła się i powoli zacząłem iść za odgłosem cichego szlochu. Ku mojemu zaskoczeniu, doprowadził mnie do znajomej wilczycy, która również spojrzała na mnie zaskoczona, dalej zalewając się łzami.
- Felhő...? - Wydusiłem z siebie zdumiony.
Czułem dziwną aurę bijącą od wadery, co mnie trochę niepokoiło. Zmrużyłem oczy i wpatrywałem się uważnie w wilka stojącego przede mną. Nagle kąciki ust wilczycy uniosły się w kpiącym uśmieszku.
- Doprawdy interesujące... - Nagle Felhő przemówiła obym głosem. Jednak ten głos nie był mi tak bardzo obcy... - Co teraz zrobisz... Rin?
Z mojego gardła wydobyło się stłumione warknięcie i gwałtownie przygwoździłem waderę do ziemi, na co dusza będąca w niej, zaśmiała się. No tak... Z tego punktu widzenia, rzuciłem się na Felhő, a nie na Akurę. Ich dusze są złączone, są w jednym ciele. Cholera...
Odsunąłem się na bok i wziąłem głęboki wdech. Cały czas obserwowałem ciało wilczycy, które teraz tak naprawdę nie należało do niej, tylko do tego demona. Zdenerwowany tym wszystkim przemieniłem się i przybrałem swoją prawdziwą formę. Od razu zmarszczyłem brwi i ścisnąłem mocno palce na pochwie miecza. Nie mogę atakować, gdyż zabiję wtedy oboje... Jedynym rozwiązaniem jest wyciągnięcie z ciała Felhő, duszy Akury...
Uśmiechnąłem się od nosem i nagle w mojej dłoni pojawił się gruby sznur.
- Nie wiesz na co się piszesz Akura... - Zamruczałem, oblizując wargi...
< Felhő? :3 >