To było trochę dziwne jak na wygląd tych wilków. Myślałem, że zombie to raczej bezmózgie istoty z odpadającą skórą, ze smętnie zwisającymi oczami z oczodołów, a z pysków utaczających się obrzydliwa substancja. Oni na zombie nie wyglądali według mnie~ pomyślałem, skrzywiając lekko usta. Poza tym byli oni rozumni i reagowali na wszystko co do nich powiedziałem, a ten drugi chciał nawet opanować mój umysł. Gdy tylko poszliśmy nad rzekę, aby się napić i przy okazji umyć si. Zeah wyglądała jakby nadal o tym myślała... No nie dziwię jej się, że ciągle się tym przejmuje. Ja też bym się przejął gdybym miał przed sobą wilka- zombie który wygląda jak zwykła żywa istota. Właśnie to mnie przerażało, że nie wiesz kim tak naprawdę twój przeciwnik. Okropne i przerażające...
Gdy podszedłem do niej bliżej i spojrzałem jej w oczy..
- Czy mógłbym ci jakoś pomóc?- zapytałem
- Nie, dzięki... i dziękuję, że uwolniłeś mnie od tych zombiaków
Ale nadal mnie to dręczyło, co na temat wyglądu tych wilków
- Zeah, skoro to były zombie, to czemu oni wyglądali jak żywe istoty?
<Zeah?>
wtorek, 27 czerwca 2017
Od Sagema CD Mizu
Przeniosłem się myślami do wydarzenia sprzed kilku godzin... Same niewyraźne sylaby, które kończyły się cichym skomlaniem. Jakby błaganiem o pomoc... Podszedłem do okna, za którym rozprzestrzeniał się poranny krajobraz. Drzewa były owinięte jasną łuną słońca, które delikatnie wychylało się zza chmur.
- Coś o tym, że... Jesteś martwa... Twoja dusza gnije, a ty sama powoli umierasz - powiedziałem, cicho wzdychając. - Gdy opowiadałem o tym lekarzom, stwierdzili, że był to swego rodzaju atak jakiejś choroby psychicznej. Widziałaś coś, czego nie było... - wyszeptałem, nie odrywając wzroku od okna.
- Sagem, ale ty im nie wierzysz? - zapytała z lekkim niepokojem w głosie.
- Wiesz... Od czasu gdy mój pra dziadek Namir stał się Neurochirurgiem, jego pokolenie również zajmowało się czymś podobnym. W mojej rodzinie było wielu lekarzy, ale nikt nie zajmował się psychiką...
- Czyli mi nie wierzysz? - wtrąciła szybko, zadając krótkie pytanie.
- To nie tak... Po prostu...
- Wierzysz im... - mruknęła, starając się podnieść z łóżka.
Jej próba szybko została zatrzymana przez ból, który napotkał jej łapę. Upadła bezwładnie na łóżko, przy tym mrucząc kilka przekleństw pod nosem.
- Posłuchaj - zbliżyłem się do niej o kilka kroków. Zatrzymałem się dopiero przy posłaniu na którym leżała. - Wierzę Ci, ale rygory w tym szpitalu są tak zawyżone, że nasza aktualna rozmowa jest podsłuchiwana - podniosłem jedną z łap, na której widniał mój elektroniczny zegarek. Wybrałem jeden z przycisków na nim, po czym kontynuowałem. - Za dwie minuty zorientują się, że ich nagły błąd jest wywołany przez osobę trzecią, więc słuchaj uważnie. Nie jesteś na skrzydle szpitalnym, to tylko specjalnie przemeblowany pokój. Tak uważają Cię za wariatkę po tym co robiłaś i jakie bzdury wygadywałaś. Czasy się delikatnie zmieniły i każde opętanie przez cokolwiek, uznają za chorobę psychiczną. Tak, myślą nad zamknięciem Cię w psychiatryku. Ten pokój jest odporny na magię, lecz nie na magiczne przedmioty. W półce nocnej umieściłem mój naszyjnik, który pozwoli Ci przeteleportować się w dowole miejsce - kątem oka wskazałem na szafkę. - O 1:00 w nocy wyłączę im kamery, więc będziesz miała jakieś pięć minut na wyrwanie się stąd. Powodzenia - uśmiechnąłem się delikatnie, odchodząc w stronę drzwi. - I do zobaczenia - zamknąłem za sobą pomieszczenie.
Od razu po wyjściu włączyłem wszystkie podsłuchy szpitalne. "Mała awaria" - zaśmiałem się pod nosem.
<Mizu? Tak, jestem genialna. Wiem o tym B) >
- Coś o tym, że... Jesteś martwa... Twoja dusza gnije, a ty sama powoli umierasz - powiedziałem, cicho wzdychając. - Gdy opowiadałem o tym lekarzom, stwierdzili, że był to swego rodzaju atak jakiejś choroby psychicznej. Widziałaś coś, czego nie było... - wyszeptałem, nie odrywając wzroku od okna.
- Sagem, ale ty im nie wierzysz? - zapytała z lekkim niepokojem w głosie.
- Wiesz... Od czasu gdy mój pra dziadek Namir stał się Neurochirurgiem, jego pokolenie również zajmowało się czymś podobnym. W mojej rodzinie było wielu lekarzy, ale nikt nie zajmował się psychiką...
- Czyli mi nie wierzysz? - wtrąciła szybko, zadając krótkie pytanie.
- To nie tak... Po prostu...
- Wierzysz im... - mruknęła, starając się podnieść z łóżka.
Jej próba szybko została zatrzymana przez ból, który napotkał jej łapę. Upadła bezwładnie na łóżko, przy tym mrucząc kilka przekleństw pod nosem.
- Posłuchaj - zbliżyłem się do niej o kilka kroków. Zatrzymałem się dopiero przy posłaniu na którym leżała. - Wierzę Ci, ale rygory w tym szpitalu są tak zawyżone, że nasza aktualna rozmowa jest podsłuchiwana - podniosłem jedną z łap, na której widniał mój elektroniczny zegarek. Wybrałem jeden z przycisków na nim, po czym kontynuowałem. - Za dwie minuty zorientują się, że ich nagły błąd jest wywołany przez osobę trzecią, więc słuchaj uważnie. Nie jesteś na skrzydle szpitalnym, to tylko specjalnie przemeblowany pokój. Tak uważają Cię za wariatkę po tym co robiłaś i jakie bzdury wygadywałaś. Czasy się delikatnie zmieniły i każde opętanie przez cokolwiek, uznają za chorobę psychiczną. Tak, myślą nad zamknięciem Cię w psychiatryku. Ten pokój jest odporny na magię, lecz nie na magiczne przedmioty. W półce nocnej umieściłem mój naszyjnik, który pozwoli Ci przeteleportować się w dowole miejsce - kątem oka wskazałem na szafkę. - O 1:00 w nocy wyłączę im kamery, więc będziesz miała jakieś pięć minut na wyrwanie się stąd. Powodzenia - uśmiechnąłem się delikatnie, odchodząc w stronę drzwi. - I do zobaczenia - zamknąłem za sobą pomieszczenie.
Od razu po wyjściu włączyłem wszystkie podsłuchy szpitalne. "Mała awaria" - zaśmiałem się pod nosem.
<Mizu? Tak, jestem genialna. Wiem o tym B) >
Subskrybuj:
Posty (Atom)