niedziela, 11 czerwca 2017

Od Zeah cd Exana

Uśmiechnęłam się smętnie. Właściwie to nawet nie wiem po co tu przyszłam.
Być może chciałam pooglądać tereny, choć dokładnie je znałam. Bo w Podziemiu można zobaczyć wszystko, co jest na górze. A zanim uciekłam, zorientowałam się w terytorium.
  Właśnie... Podziemie. Ciekawe, co u Staze i Haze... Od kiedy wyszłam na powierzchnię, straciłam umiejętność wyczuwania emocji siostry.
      Potrząsnęłam głową, chcąc wybudzić się z myśli.
— Jesteś tu nowy, Exanie? — zagadnęłam.
Dopiero teraz zwróciłam uwagę na wygląd basiora. Sierść wilka była barwy czerwonej i białej, a oczy, zielone, odbijały promienie słońca. Jego uszy były dziwnie małe, za to ogon – pokaźny. Przewyższał mnie o ledwie parę centymetrów, jednak wciąż musiałam lekko zadzierać głowę.
— Tak. A ty? — padła krótka odpowiedź i niewiele dłuższe pytanie.
— Owszem, dołączyłam parę dni temu. A twoi przodkowie? Jacyś byli w starej watasze sprzed siedemdziesięcioma laty? — Gdyby nie to, że mój ogon był tak długi, że ciągnął się po ziemi, a ruszenie nim było trudne, właśnie bym nim machnęła.
Wiatr dmuchnął prosto w moje czoło. Zmrużyłam oczy, gdy pojedyncze włosy z grzywki wpadły mi do oczu, odsłaniając jednocześnie tatuaż w kształcie faz księżyca.
< Exan? C: >

Od Bustera CD Noir

Znowu, ta sama ciemność. Przejął nade mną kontrolę, wiem o tym. Nie mogłem nic zobaczyć, nic zrobić. Posługiwałem mu jako teleport do świata żywych, podczas gdy on sam był martwy. Za żadne skarby nie potrafiłem się od niego uwolnić, a przez same próby jego ataki się nasilały. O tym demonie dawno zaginął słuch, do czasu, aż znowu nie zszedł na ziemie podczas jednej  z pełni. Bezprawnie wkradł się do mojej rodzinnej jaskini i wniknął w moją szczenięcą duszę. Od kilku lat duszę go w sobie, a raczej... To on dusi mnie. Małe światełko zabłysnęło w promieniu kilku metrów. Przyjrzałem się mu... Czy to możliwe, że tak szybko skończył? Może jednak Noir udało się uciec przed szponami tego psychopaty? 
***
Otwarłem oczy, biorąc głęboki wdech powietrza. Przyjrzałem się popielatej wilczycy, która stała nade mną i przytrzymywała swoją łapę przy mej piersi. Dyszałem ciężko, lecz w jakiś sposób doznałem ulgi. 
- Nie wiem co się stało... - wydukałem. - Lecz strasznie Cię za to przepraszam - powiedziałem, wciąż łapczywie nabierając świeżego powietrza.
Wilczyca odsunęła się na bok, dzięki czemu na spokojnie udało mi się podnieść. Nie potrafiłem jej spojrzeć w oczy - na pewno chciałem ją zabić.
- Kim on jest? - zapytała w sposób niepewny, przyglądając się mojej postaci.
- Demon, który przejmuje nade mną kontrolę w okolicach pełni księżyca... Wtedy "dla zabawy" morduje inne stworzenia żywe za pośrednictwem mojego ciała... Podmienia wygląd zewnętrzny i jak to określam: "wykorzystuje moje życie, do własnych celów" - wyznałem, przysiadając na ziemi. - Między innymi dlatego nikt z mojej rodziny nie stąpa po tej ziemi - westchnąłem cicho. - Nie ma na to żadnego "lekarstwa". Włada on siłą, której na ziemi jeszcze nikt nie okiełznał... - wlepiłem wzrok w skopaną trawę. - Chciał Cię zabić... Jakim cudem udało Ci się go powstrzymać?
<Noir?>