Wadera miała piękny tatuaż, nie chciałem się pytać co to. Zechce to powie, a jak nie zechce to nie. Wiatr zerwał się niesłychany, głaskał nasze policzki. Wadera po chwili powiedziała.
- To może ja już pójdę, do zobaczenia
- Czekaj, mogę się zabrać z tobą? Nudzę się
Wadera stała chwilę, wpatrując się we mnie. Jakby się zastanawiała. Ale nad czym się zastanawiała, przecież nikomu nie zawadzam, ani jej. Jednak wadera powiedziała.
- Wiesz co, może innym razem ok
- No dobrze- powiedziałem, ale i tak uśmiechnąłem się do niej. Wskoczyłem ponownie na drzewo, obserwowałem jak wadera odchodzi, zamykam oczy i dokańczam drzemkę.
Gdy się obudziłem, była już piękna noc. Ziewnąłem głośno, rozciągnąłem się i rozejrzałem się zaspanymi oczami. Cholera do tego też czułem nie przyjemny posmak w pysku. Zeskoczyłem więc z drzewa i udałem się do wodopoju, aby wypłukać usta. Przechodząc obok usłyszałem odgłosy, odgłosy sprzeciwu, oburzenia i strachu. Zignorowałem to bo wiem, że to mnie nie dotyczy, a akurat było to blisko wodopoju. Wypłukałem usta, napiłem się i z czystej ciekawości przyszedłem sprawdzić. Było to dwóch basiorów i jedna wadera. Była to Zeah w towarzystwie basiorów których nie znałem, bo alfa mi ich nie przedstawiał, a ja miałem dobrą pamięć do twarzy. Wynurzyłem się z krzaków. Jeden zauważył mnie i odezwał się.
- Ty, patrz... co to za glizda, ej ty... do ciebie mówię, skur***lu!
- Ja?!- wyrwałem zdezorientowany
- Tak, poj***e, ty!- odezwał się drugi
- Co?!- zrozumiałem o co chodzi, więc spróbowałem ich trochę podrażnić
- Głuchy jesteś, sukoje***! Wynoś się stąd!
- Wiesz co, to się robi męczące, myślisz, że takimi odzywkami mnie przestraszysz? Takim zachowaniem udowadniasz, że jesteś żałosną, pustą mendą- powiedziałem nie przejmując się tymi wszystkimi wyzwiskami. Jeden już podszedł już chciał bić...- co będziesz bił, co jesteś mocny w mięśniach... a słaby jesteś w gębie?
- Po gębie to zaraz dostaniesz!- warknął jeden basior i już miał bić. Nie dał mi wyboru. Nie lubiłem się bić, ale najwidoczniej prosił się o to. Uniknąłem ciosu, wydobyły się iskry... zapach spalonego futra, krzyki.
- Na drugi raz pomyśl, zanim uderzysz zanim uderzysz młodszego- burknąłem dziarsko
Rzeczywiście basior który się na mnie rzucił był wysokim, dobrze zbudowanym i raczej starszym ode mnie. Teraz leżał na ziemi, z mocno spalonym futrem i skórą która była rozerwana i widać było ścięte mięso. Wzrok skierowałem na jego towarzysza, Zeah wszystkiemu się przyglądała. Basior najwidoczniej chciał zapanować nad moim ciałem. Moje oczy zapłonęły i rozjaśniły otoczenie. Oczy po prostu świeciły mi wśród mroku.
- Co się dzieje!- warknął obcy basior i spoglądając na swojego towarzysza, zrezygnował i uciekł w popłoch.
Zeah podeszła, obchodząc leżącego basiora szerokim łukiem.
- Kim oni byli?
- Napadli mnie- burknęła zniesmaczona
Miałem do niej dużo pytań, ale nie wiedziałem od czego zacząć...
<Zeah?>