Szłam wzdłuż granic, próbując ignorować basiora, który natrętnie próbował nawiązać ze mną kontakt.
— Zamkniesz się w końcu? — warknęłam zirytowana po raz setny.
— Nie.
Wywróciłam oczami.
— Już nie mówię, że masz za mną nie iść. Przymknij się tylko.
Podziałało. Nie odezwał się już ani słowem.
Patrol przebiegał spokojnie, dopóki nie pojawił się przed nami wilk z sąsiedniej watahy.
Mówił coś o pożarze na ich terenach który może sięgnąć do naszych.
Bez słów przebiegłam z nim granicę. Racs podążał za nami.
Na miejscu... Na miejscu okazało się, że była to pułapka.
< Racs? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz