- Cóż miałbym dwa wyjścia... albo powiadomić o wszystkim władzom watahy, albo... zabić cię- odrzekłem i spojrzałem na nią też, naśladując jej psychopatyczny uśmieszek. Wadera uśmiała się, ale wiedziała że nie miałem zamiaru jej atakować, bynajmniej na razie nie. Wyszczerzyłem się do niej. Zrobiło się na prawdę zimno tym razem, owinąłem się szalikiem, a noc powodowała że nic nie widziałem. Rozpaliłem ognik, który krążył za mną.
Zeah wylądowała nagle i stanęła przede mną. Chyba nie miała złych zamiarów. Chyba...
- Na pewno byś mnie chciał zabić?- zapytała nieco niewinnym tonem, ale w rzeczywistości w każdym momencie była gotowa aby zaatakować. Mam się bać i uciekać, czy czekać aż coś zrobi.
- Zeah, nawet nie próbuj... jestem odporny na twoje demoniczne moce
Zeah oblizała się... co ona kombinuje
- Zeah, co ty kombinujesz?!
<Zeah?? tylko nie bij >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz