*magicznie się cofamy do czasów, kiedy Mizu wyszła z tego chorego psychiatryku i są podczas podróży do domu*
Wybiegłam z psychiatryka, ledwo się zatrzymując przed przepaścią.
- Whaa!! - ledwo się złapałam pazurami gruntu, żeby nie zjechać do krawędzi. Zaczęłam się nerwowo rozglądać. Miałam wrażenie, że zaraz zejdę na zawał, ale wróć. Przecież moje serce nie bije. Wzięłam głęboki wdech i podeszłam od krawędzi, rozglądając się praktycznie jak oparzona.
- Gdzie ona uciekła?! Znaleźć ją! - ledwo się zmieniłam w ducha, gdy to usłyszałam i pobiegłam w stronę watahy. Akurat, kiedy zmieniłam się w fizyczną formę, wpadłam na Sagema. Zaczęliśmy się turlać z górki, wpadając na krzaki, iglaki i inne rzeczy, które brudziły nam futro, a po chwili oboje wpadliśmy do wody. Ja, utrzymałam się, żeby ogarnąć sytuacje. Woda... Głęboko, nie wiem co... Mój towarzysz, spadał na dno, nie przytomny. Szybko popłynęłam w jego stronę i złapałam zębami za kark.
Nie pozwolę mu zginąć... NIE MU!
Zacisnęłam oczy i ledwo co wypłynęłam na powierzchnię. Zaciągnęłam go na ziemię i mocą wyciągnęłam wodę z jego płuc, dzięki czemu szybko się ocknął. Otworzył oczy, widać było, że się przyzwyczajały do światła. Cofnęłam się, próbując się ukryć, ale zdążył wstać. Patrzyliśmy na siebie. Po chwili jednak znowu zaczęłam warczeć.
- Idioto! Znowu mi przeszkodziłeś w ucieczce! Mogliśmy zginąć!
- MY?! TO TY TAM TRAFIŁAŚ!
- TO TY MNIE TAM ZAPROWADZIŁEŚ!
- A SKĄD MIAŁEM WIEDZIEĆ, ŻE SĄ TAM TAK SUROWE ZASADY!
- TABLICZKI SIĘ CZYTA!
- TRZEBA NIE MÓWIĆ NIE MOŻLIWYCH RZECZY! - zapadła cisza. Opuściłam uszy, robiąc krok do tyłu.
- Whaa!! - ledwo się złapałam pazurami gruntu, żeby nie zjechać do krawędzi. Zaczęłam się nerwowo rozglądać. Miałam wrażenie, że zaraz zejdę na zawał, ale wróć. Przecież moje serce nie bije. Wzięłam głęboki wdech i podeszłam od krawędzi, rozglądając się praktycznie jak oparzona.
- Gdzie ona uciekła?! Znaleźć ją! - ledwo się zmieniłam w ducha, gdy to usłyszałam i pobiegłam w stronę watahy. Akurat, kiedy zmieniłam się w fizyczną formę, wpadłam na Sagema. Zaczęliśmy się turlać z górki, wpadając na krzaki, iglaki i inne rzeczy, które brudziły nam futro, a po chwili oboje wpadliśmy do wody. Ja, utrzymałam się, żeby ogarnąć sytuacje. Woda... Głęboko, nie wiem co... Mój towarzysz, spadał na dno, nie przytomny. Szybko popłynęłam w jego stronę i złapałam zębami za kark.
Nie pozwolę mu zginąć... NIE MU!
Zacisnęłam oczy i ledwo co wypłynęłam na powierzchnię. Zaciągnęłam go na ziemię i mocą wyciągnęłam wodę z jego płuc, dzięki czemu szybko się ocknął. Otworzył oczy, widać było, że się przyzwyczajały do światła. Cofnęłam się, próbując się ukryć, ale zdążył wstać. Patrzyliśmy na siebie. Po chwili jednak znowu zaczęłam warczeć.
- Idioto! Znowu mi przeszkodziłeś w ucieczce! Mogliśmy zginąć!
- MY?! TO TY TAM TRAFIŁAŚ!
- TO TY MNIE TAM ZAPROWADZIŁEŚ!
- A SKĄD MIAŁEM WIEDZIEĆ, ŻE SĄ TAM TAK SUROWE ZASADY!
- TABLICZKI SIĘ CZYTA!
- TRZEBA NIE MÓWIĆ NIE MOŻLIWYCH RZECZY! - zapadła cisza. Opuściłam uszy, robiąc krok do tyłu.
Wierzę Ci, ale rygory w tym szpitalu są tak zawyżone, że nasza aktualna rozmowa jest podsłuchiwana.
Zacisnęłam oczy, wbijając pazury w ziemię.
- Mizu ja... - zaczął Sagem, a ja warknęłam na niego mocno.
- Mizu ja... - zaczął Sagem, a ja warknęłam na niego mocno.
- UFAŁAM CI! SAM MI WTEDY POWIEDZIAŁEŚ, ŻE MI WIERZYSZ! - moje oczy ledwo co powstrzymywały łzy - TERAZ WIDZĘ, ŻE JESTEŚ JAK INNI!
- MIZU!
- ZAM- - wtedy właśnie na mnie skoczył i schował mnie swoim ciałem przed pociskiem. Moje oczy zrobiły się małe jak groszek, kiedy jego ciało oparło się o moje.
Czy on...
- U-Uciekaj... - spojrzał na mnie, uśmiechając się. Mimo to, co powiedziałam...
Co zrobiłam... Co zrobił i co się stało...
- MIZU!
- ZAM- - wtedy właśnie na mnie skoczył i schował mnie swoim ciałem przed pociskiem. Moje oczy zrobiły się małe jak groszek, kiedy jego ciało oparło się o moje.
Czy on...
- U-Uciekaj... - spojrzał na mnie, uśmiechając się. Mimo to, co powiedziałam...
Co zrobiłam... Co zrobił i co się stało...
On nadal się uśmiecha.
Wzięłam go na grzbiet i zaczęłam z nim uciekać na nasze tereny. Zamknęłam oczy, skupiając się na nim i na sobie. Ledwo co udało mi się zmienić nas na ułamek sekundy w ducha i przeszłam przez portal, pojawiając się w lecznicy.
- LEKARZA!
Wzięłam go na grzbiet i zaczęłam z nim uciekać na nasze tereny. Zamknęłam oczy, skupiając się na nim i na sobie. Ledwo co udało mi się zmienić nas na ułamek sekundy w ducha i przeszłam przez portal, pojawiając się w lecznicy.
- LEKARZA!
*Parę dni później*
Siedziałam cały czas przed jaskinią, czekając na jakikolwiek znak od medyków, od niego... Czemu w ogóle go tam nie zostawiłam? Czemu go darzę takim szacunkiem? Zamknęłam oczy, przypominając sobie jego uśmiech. Otworzyłam oczy. Tak mi przypominał Tarkina. Wzięłam głęboki wdech. Mizu...
Obiecałaś sobie.
Bez uczuć.
Bez emocji.
Zero miłości.
Zero wrzutów sumienia.
Tylko maska. Nie rób tego, czego potem będziesz żałować.
Moje myśli przerwały kroki. Wyprostowałam się. Kątem oka zobaczyłam Sagema. Był w bandażu, ale żył. Uspokoiłam się, a ten usiadł na przeciw mnie.
- Co ty... - przerwał mi, kładąc łapę na moim sercu. Nie bijącym sercu. Patrzył na mnie, a ja na niego. Warknęłam opuszczając uszy, szybko odskakując.
- Teraz wiesz... Zadowolony?
- Jak to...?
Obiecałaś sobie.
Bez uczuć.
Bez emocji.
Zero miłości.
Zero wrzutów sumienia.
Tylko maska. Nie rób tego, czego potem będziesz żałować.
Moje myśli przerwały kroki. Wyprostowałam się. Kątem oka zobaczyłam Sagema. Był w bandażu, ale żył. Uspokoiłam się, a ten usiadł na przeciw mnie.
- Co ty... - przerwał mi, kładąc łapę na moim sercu. Nie bijącym sercu. Patrzył na mnie, a ja na niego. Warknęłam opuszczając uszy, szybko odskakując.
- Teraz wiesz... Zadowolony?
- Jak to...?
- Posłuchaj. Jestem waderą, która przeżyła tyle, że jej serce nie może... Funkcjonować. Przeżyłam tyle bólu, widziałam tyle cierpienia, tyle smutku, że sama nie mogłam wytrzymać, dodatkowo ze swoimi problemami. Więc, po prostu je uśpiłam, żeby po prostu nie czuć nic. Coś jeszcze ode mnie chcesz?
<Sagem?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz