Przewróciłam się na lewy bok. Nienawidziłam nocy. Zawsze kiedy próbowałam spać, to albo nie mogłam tego zrobić, a jak już mi się to udało- budziłam się po chwili, z sercem, które niemal przedzierało się poza ciało i wspomnieniem słów demona lub czegoś innego. " Idę po ciebie... " albo " Pożałujesz, że się odrodziłaś".
Zdesperowana dźwignęłam się na łapy i z trudem utrzymując równowagę, ruszyłam w las. Co chwilę ziewałam.
Gdy sowa przeleciała nisko nad moją głową, postanowiłam, iż zapoluję. W watasze były dwie karmiące wadery, którym przydałoby się trochę pożywienia dla siebie.
Na niskiej gałęzi wylądował jakiś ptak. Śmignęłam w jego stronę. Już go miałam, gdy zachwiały się pode mną łapy. W pysku zostały mi jedynie pióra. Zaczęłam je wypluwać.
Dopiero potem spostrzegłam, że obserwuje mnie wilk. W mroku błyskały jego — Szare? A może białe? — oczy.
— Kim ty jesteś? — warknęłam. Nie należał do watahy. Co jak co, ale byłabym pierwszą któraby się dowiedziała.
Więc albo to jakiś samotnik, albo szpieg.
Rin?
Zupełnie nie wiem ile jest w tym opowiadaniu słów, bo licznik mi się zepsuł. ;_;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz