W oczach basiora błyszczały iskierki, gdy wilczyca pewnym krokiem ruszyła do jaskini. Było co podziwiać...
Aż mu ślina napłynęła do pyska. Nie dziwił się, że o urodzie Alfy tejże watahy było głośno nawet za siedzibami ludzi.
- Zapraszam, rozgość się. - powiedział Racs, gdy stanęli u progu jego domu.
Wilczyca zajęła miejsce przy ścianie w odległym kącie. Rozglądała się z zaciekawieniem.
On w tym czasie szukał bandarzy i przygotowywał maść.
Posłał w jej stronę fale, przez co skuliła się z bólu.
- Alfo? Co się dzieje?? - podbiegł do niej.
- Nic... - szepnęła, trzymając się łapą ściany.
Wzruszył ramionami i zaczął maczać pazury w roztworze.
- Uprzedzam... Może cholernie piec.
Przyłożył pazur z maścią do rany i ją rozsmarował. Felho dzielnie zaciskała zęby.
Potem obwinął ją bandażem.
- Dziękuję, muszę już iść...
- Nie ma takiej mowy. Jakby coś się stało, Alfo, nikt by ci nie pomógł. Przez najbliższe parę godzin zostaniesz tutaj.
Okrył Alfę skórą z jeleniam, bowiem w jaskini panował nieprzyjemny chłód.
- Przepraszam, ale czy tobie teraz nie będzie zimno? Nie mogę tak nadużywać twej gościnności.
- Nie mam sprawdzie drugiej skóry, ale też jestem przyzwyczajony.
- Mogę się podzielić tą...
Podniósł brew. W ciągu paru sekund znalazł się obok Alfy pod jednym kocem. Przypadkowo musnął ją łapą. Miała taką miekką sierść i ciepłe ciało...
< Felho? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz