sobota, 23 grudnia 2017

Koniec

Nie będę się rozpisywać, to samo, co pisałam wcześniej.

Żegnam, miłej podróży przez życie.

piątek, 8 września 2017

Od Sagema CD Mizu

Zupełnie nie zrozumiałem jej słów. Lecz zanim zdążyłem wykonać jakikolwiek ruch, wilczyca w momencie rozpłynęła się w powietrzu. Chciałem jeszcze na chwilę uchwycić ją w uścisku, zapytać, czy moje teorie tworzące się w głowie są prawdziwe, ale... Jej już po prostu nie było. Pod swą astralną formą najprawdopodobniej przeniosła się szmat drogi stąd. Przekląłem pod nosem, uderzając otwartą łapą w małe drobinki zgromadzone na całej powierzchni gruntu przy morzu. 
- Nie chcę cię stracić... - szepnąłem, przez moment czując wyraźną ochotę na uronienie kilku łez. Zawsze się tak kończy. Dany wilk po prostu odchodzi i nigdy nie wraca. Nienawidzę tego błędnego koła. Jeb*na karuzela śmiechu...
Nie, ale nie tym razem. Moim obowiązkiem w tej chwili, jest pozostanie przy niej. Stracenie jej, byłoby dla mnie równe największej porażce życiowej. Na coś takiego nie mogłem sobie pozwolić... Szybko poderwałem się z ziemi i ruszyłem w stronę jaskini wilczycy. Miałem nadzieję, że skierowała się właśnie w jej stronę. W przeciwnym razie... Trudno, najwyżej poczekam. Ledwo mogłem nabrać tchu, podczas intensywnego biegu. Jedynie przeszkadzały mi w tym mocne podmuchy wiatru, które dosłownie władały ustawieniem się mojej sierści na łbie i reszcie ciała. Chcę jak najszybciej ją znaleźć. Nie mogę pozwolić odejść kolejnej osobie. 
W moich fioletowych oczach pojawił się wyraźny błysk, gdy dostrzegłem dobrze znaną posturę kilkanaście metrów dalej. Mimo, iż moje łapy widocznie chciały odmówić posłuszeństwa, w momencie znalazłem się przy niej. Gwałtownie wryłem swoje pazury w pulchną glebę, spostrzegając jej odwracającą się głowę. Zatrzymałem się zaledwie pół metra od niej, cały zdyszany.
- Sagem, po co tyle biegłeś... - westchnęła, jedną ze swoich przednich łap unosząc mój dotychczas spuszczony łeb do góry. - Przecież tłumaczyłam ci, że...
- Mizu! - krzyknąłem, a po ułamku sekundy wilczyca już spoczywała w moich objęciach. - Boże... Mizu... - wyszeptałem, wtulając się w jej futro na szyi. 
Wadera widocznie osłupiona, nie potrafiła wydusić z siebie najmniejszego słówka. Wryła swój wzrok w ziemię, jakby na coś czekając. Tym razem to ja wyraźnie zdezorientowany, nieznacznie oderwałem się od niej.
- Co jest? - zapytałem szybko, starając się namierzyć jej oczy dotychczas wpatrujące się w trawę. - Mizu, czy wszystko dobrze? - dodałem, unosząc pyszczek wilczycy do góry. - Hej! Chcesz, żebym...
Nie zdążyłem dokończyć, czując uścisk na swojej łapie. Przybliżyła ją sobie do swojej klatki piersiowej, która powoli się unosiła w górę i w dół. Jej serce - znowu funkcjonowało, tak, jak powinno to robić na co dzień. 
- Ty... - wyszeptałem, nieco spokojniejszym głosem niż poprzednio. - Twoje serce... - dodałem, wpatrując się jej prosto w oczy.
- Więc po co przyszedłeś... - zmieniła w momencie temat, odtrącając moją kończynę na bok. 
- Mizu... Ja... - zacząłem, równie speszony spoglądając w bok. - Nie chcę być natarczywy, nie mam zamiaru się narzucać, ale... Po prostu nie chcę cię stracić! - wypaliłem w końcu, jakby znikąd. - Po prostu każdy dzień... Nie! Każda godzina bez ciebie jest dla mnie katorgą! - zacisnąłem mocniej oczy i łapy. - Moje dalsze życie bez ciebie, po prostu traci sens! Nie potrafię odejść... Nie potrafię przestać o tobie myśleć!

<Mizu?>

piątek, 1 września 2017

Od Noir CD. Bustera

Słysząc swoje imię, wilczyca zatrzymała się natychmiastowo i spojrzała na Bustera. Czekała na ciąg dalszy wypowiedzi, który jednak nie nadszedł, a przynajmniej nie w takiej formie, jakiej się spodziewała. Gdy basior skoczył w jej stronę, otworzyła szeroko swoje szmaragdowe oczy, zaskoczona. Nie wiedziała, co się dzieje, do chwili, gdy szary wilk objął ją i przytulił.
- Cieszę się, że jesteś... - szepnął cicho. Noir, choć przez głowę przepływały jej strumienie myśli, nie potrafiła znaleźć słów, aby mu odpowiedzieć. Wtuliła się więc tylko w miękkie futro Bustera, przymykając oczy. W jego objęciach poczuła się bezpiecznie, na moment zapomniała o minionych godzinach.
- Ja też się cieszę... że jesteś... - wyszeptała w końcu. Trwali jak jeszcze przez dobre pół minuty, potem poczuła, że uścisk słabnie. Cofnęła się i spojrzała w oczy Busterowi.
- No to... do zobaczenia - powiedziała cicho i odwróciła się na pięcie. Odbiegła szybko, czując wpełzający na jej pyszczek rumieniec...
~~~
Po kilku minutach kręcenia się po jaskini usiadłam w końcu na moim posłaniu. Przez następne dwanaście sekund gapiłam się na ścianę, a potem wstałam i poszłam zaparzyć sobie herbaty. Gdy napar był już gotowy, przelałam z dzbanka do kubka jedną porcję i ponownie usiadłam. Popijając napój od czasu do czasu, usiłowałam uporządkować swoje myśli i uczucia. Buster... dlaczego tak zareagowałam przy naszym pożegnaniu? Przecież... gdy wychodziliśmy z jaskini Nero, czułam się jeszcze normalnie... A teraz... na każde wspomnienie Bustera... miałam jakieś dziwne uczucie w żołądku. I robiło mi się ciepło na sercu...
Odłożyłam kubek, w którym wciąż pozostało sporo herbaty i wybiegłam z jaskini. Zbyt dużo się dzisiaj wydarzyło, zdecydowanie zbyt dużo. Miałam wrażenie, że od nadmiaru myśli i nagle powstałych problemów pęknie mi głowa. Musiałam zapomnieć o tym wszystkim... zapomnieć choćby na chwilę...
Przez cały czas próbując skupić się na pędzie, dobiegłam nad jakieś niewielkie jezioro. W jego gładkiej tafli odbijały się ostatnie tego dnia promienie słońca i wielobarwne niebo. Gdy spojrzałam w górę, dostrzegłam już pierwsze gwiazdy.
A gdyby tak... wskoczyć do wody i popływać? Miałam wrażenie, że kiedyś już byłam nad tym jeziorkiem, może rok temu... Albo w zimie? W każdym razie, wydawało mi się, że jest dość płytkie i na tyle bezpieczne, na ile mogło być.
Nie zastanawiając się dłużej, wskoczyłam z brzegu do wody. Od razu opadłam kilka metrów w dół, nareszcie zapominając o wszystkich moich zmartwieniach. Wśród masy ciemnej wody dostrzegłam srebrzysty błysk - to musiała być pewnie jakaś ryba. Nie wynurzyłam się od razu, ale przepłynęłam jeszcze kilka metrów. Dopiero wtedy wystawiłam głowę nad powierzchnię i zaczerpnęłam powietrza. Było już ciemniej niż przed minutą, mimo to zanurkowałam jeszcze raz...
<Buster?>

czwartek, 31 sierpnia 2017

OD Mizu CD Sagem

Spojrzałam na dół, a potem na niego. A jeśli chce? Skoro na dole jest woda... Jest mało procent szans, żebym zginęła. Usiadłam, patrząc przed siebie. On... Przytulił mnie. Mnie i moje martwe serce... Czemu? Jestem praktycznie martwa. Wzięłam głęboki wdech i spojrzałam na niego kątem oka. Zaśmiał się cicho pod nosem, myśląc o czymś. Wzięłam głęboki wdech, zamykając oczy. Wiatr pieścił moje futro, a ja myślałam o wszystkim.
Mizu! Ocknij się!
Nic Ci już nie grozi... Nikogo tu nie ma... Spokojnie... 
Już lepiej...?
Przez ten cały czas o mnie się martwił... Mimo to, jak go traktuję i mimo tego, jak reaguje na jego każdą pomoc. Otworzyłam oczy, wstając. Stanęłam na krawędzi i Oderwałam jedną łapę z gruntu.
- Mizu? - Sagem spojrzał na mnie. Spojrzałam na niego kątem oka z uśmiechem. Zamknęłam oczy i skoczyłam na dół. Wtedy... Miałam wrażenie, że czas spowolnił. Wtedy miałam wrażenie, że odpłynęłam...

****

Otworzyłam oczy, nadal lecąc, lecz nie w swoim ciele. Spojrzałam na nadal lecące moje ciało, a czas naprawdę spowolnił. Zaczęłam się rozglądać.
- Mizu?
Gwałtownie zamarłam. Miałam wrażenie, że na chwilę wyczułam swój własny puls. Pomachałam głową.
- To nie możliwe... - odwróciłam głowę, wtedy zamarłam. Stał za mną mój brat. Miałam łzy w oczach, a może byłam przerażona? Wyrósł na silnego, pewnego siebie basiora. Podszedł do mnie i dotknął mnie swoim pyskiem. Wtuliłam się w jego futro.
- Czy ja...
- Nie, po prostu jesteś zmuszona prze ze mnie, by wejść w ekstazę. Musiałem Cię zobaczyć. A raczej, żebyś to ty, zobaczyła mnie, siostrzyczko - położył łapę pod moim pyskiem - Wyrosłaś... Teraz mogę ci się przyjrzeć. Wdałaś się w matkę.
- Tarkin... - po moich policzkach zaczęły spływać łzy - tęsknie za tobą.
- Wiem siostrzyczko, ale musisz przestać żyć przeszłością - położył łapę na moim sercu - liczy się to, co jest teraz. Pamiętaj o tym. Nadal siedzisz w jaskini. Czas wyjść - jego ciało zaczęło się rozsypywać w iskry, które zaczęły latać wokół mnie. Jedna mi wleciała do pyska, druga do ust, a trzecia weszła mi w serce. Moje oczy zrobiły się blade, a ja czułam, jak wracam do swojego ciała.

****
Czas...
Niekończąca się linia, która nigdy zapewne się nie zatrzyma. Można tylko nim manipulować. Pewnego dnia, świat będzie tylko na tym polegać. Poczułam jak moje futro szybciej faluje, a ja, jak lecę w dół. Otworzyłam oczy, widząc, że Sagem był tuż przy mnie i lecieliśmy razem w dół.
- Mizu! Co ty robisz?! - powoli mi dochodziły do mnie, jego słowa. Uśmiechnęłam się i wyprostowałam głowę tak, że niczym torpeda wleciałam do wody. Wtedy, poczułam coś, czego nie czułam od wielu lat.
Moje własne, bijące serce.
Rozszerzyłam oczy, patrząc na Sagem'a. Wynurzyłam się z wody i usiadłam na ziemi.
- CZY TY OSZALAŁAŚ?! A jeśli coś by ci się stało!? - usiadł obok mnie. Spojrzałam na niego. Uśmiechnęłam się lekko. Ten wyglądał na zdenerwowanego. 
- Według niektórych już dawno oszalałam.
- Mizu, nie zaczynaj - wstał i poszedł w jakąś stronę. Spojrzałam na taflę wody. Byłam tam ja. Uśmiechnięta, szczera i...
Odwróciłam wzrok na odchodzącego Sagema.
- Sagem! - zatrzymał się - Mam nadzieję, że znajdziesz sobie kogoś, kto będzie umiał cię uszanować!
- Mizu?
- Jeśli będziesz chciał pomocy, wal śmiało! - uśmiechnęłam się i zmieniłam się w ducha, odchodząc.

<Sagem?>

wtorek, 29 sierpnia 2017

Od Sagema CD Mizu

Przyglądałem się wilczycy. Delikatnie upuściła swoją głowę, chyba nie chciała, żeby to wszystko "wyszło na jaw". Zbyłem jej pytanie i bez gadania, mimo lekkiego bólu przytuliłem ją do siebie. Czułem jak próbuje się wyrwać, lecz mimo to nie dawałem jej za wygraną. 
- CO TY ODWALASZ!? - warknęła w momencie, gdy tylko poczuła mój mocniejszy uścisk.
- Cii... - wyszeptałem, delikatnie głaszcząc ją po głowie. - Wiem, że czujesz się samotna... Od zawsze to czułem... - dodałem, delikatnie się uśmiechając. 
Głaskałem ją jak małe szczenię, z chwili na chwilę czując, jak bardziej ulega mojemu uściskowi. Chciałem ją za wszelką cenę mieć przy sobie. Nie mogłem pozwolić, aby jakiekolwiek zło tego świata zniszczyło ją doszczętnie. Mogę oddać wszystko, żeby była szczęśliwa...
- Już lepiej...? - nieznacznie odsunąłem się od wtulającej się w moje futro wilczycy.
Na jej pyszczku dostrzegłem wyraźnie zdziwienie, zmieszanie, jak i nutkę... Hm.. Nie jestem pewien, czy to jest właśnie to, co nazywają "szczęściem"? Kolejne sekundy mijały nam w ciszy. Nawet na moment nie oderwałem wzroku od Mizu. Slangowo określiłbym to jako "mindefuck" lub "mózg ro*jebany", lecz bałem się wypowiedzieć któreś z tych słów na głos. Wolałem bez zbędnego gadania czekać na jej odpowiedź.
- Może chcesz się gdzieś przejść? - zadałem kolejne pytanie z rzędu, licząc na to, że w końcu otrzymam odpowiedź.
Cały czas siedziała cicho. Powoli zaczynałem się bać, czy czasami swym nagłym gestem totalnie nie rozwaliłem jej psychiki, czy czegoś tam. "Sagem, chyba zje*ałeś" - powiedziałem do siebie w myślach, a mina lekko mi zrzedła.
- Możemy... - odpowiedziała w końcu, po tym jakże długim czasie przepełnionym milczeniem.
Zaśmiałem się cicho, po czym delikatnie łapą poczochrałem jej sierść na czubku łba. Z początku dostrzegłem wyraźny błysk, jakby chciała się na mnie rzucić, lecz szybko schował się on za bardzo małym uśmiechem. "Przynajmniej tyle..."
***
Sam do końca nie wiedziałem, gdzie aktualnie same łapy mnie niosą. Po prostu czułem, że to gdzieś tam... Gdzie niesie mnie morska bryza. Podczas całej drogi nie wymieniłem się nawet najkrótszym słówkiem z towarzyszącą mi waderą. Wolałem siedzieć cicho.
- Klif? - przechyliła pytająco głowę, wpatrując się w otaczającą nas łysinę, na której końcu był nagły spad w dół.
- Bingo! - uśmiechnąłem się delikatnie. - Tylko nie próbuj mi skakać do wody... - burknąłem pod nosem, mierząc Mizu swego rodzaju podejrzliwym wzrokiem.

<Mizu? #ShenayPodglądacz >

Od Bustera CD Noir

Wciąż z nad wyraz poważną miną przyglądałem się owemu Nero. Nie za bardzo przekonywały mnie jego argumenty, po prostu czułem, że łże. Wilczyca stojąca tuż obok mnie, była widocznie rozczulona... No trudno. Podszedłem bliżej do basiora, żeby po chwili podeprzeć jego podbródek swoją łapą.
- Jeżeli kłamiesz, przyrzekam ci, że postawię cię w końcu przed bardzo trudnym wyborem... Twoja siostra i jej szczeniaki, czy może syn... - wymruczałem mu cicho do ucha, z widocznym uśmieszkiem. - Tymczasem... Do zobaczenia - odsunąłem się.
Spojrzałem kątem oka na Noir, która uważnie przyglądała się naszej dwójce. Miałem wrażenie, że nie spodobała jej się moja postawa. Cóż... Chciał ją zabić. Gdyby była sama, najprawdopodobniej teraz nie byłoby jej już na tym świecie.
- Chodźmy - powiedziałem krótko, z miejsca ruszając w stronę wyjścia.
Wilczyca w krótkim czasie dorównała mi kroku. Nie doszło pomiędzy nami do żadnej rozmowy. Po prostu - cisza.
***
Nawet nasze spojrzenia nie musiały się ze sobą krzyżować, Można powiedzieć, że obydwoje dobrze wiemy gdzie idziemy. Jezioro. Miejsce spokojnie, zupełnie pozbawione wilków. Wprost perfekcyjnie.
- Wypadałoby o wszystkim powiadomić alfę... - westchnąłem, przysiadając przy dosyć wyraźnej linii łączącej ze sobą wodę i ląd.
Wciąż myślała, nie odezwała się nawet słowem. Skoro wolała układać swoje myśli, nie będę jej w tym przeszkadzać. W sumie, to mi też przydałoby się przetworzenie wszystkiego. Moja "zamiana" w demona bardziej była wywołana czystą presją i gniewem ni jeżeli dobrowolnym wyborem. Nie mam w zwyczaju wybuchać i nagle zastraszać innych. Lecz wtedy... Było inaczej. Chcąc, nie chcąc widok Noir bliskiej śmierci, naprawdę był dla mnie czymś strasznym, czymś co bolało. Przyprawiało o smutek, który w krótkim czasie zamienił się w gniew.
- Chyba powinniśmy się z tym przespać... - westchnęła, mówiąc bardzo cicho.
- Masz rację... Dzisiaj wydarzyło się zdecydowanie za dużo... - skinąłem delikatnie głową, przymykając oczy. - Punkt dwunasta, jutro, tutaj? - zapytałem wciąż mając spuszczony wzrok.
W odpowiedzi jedynie pokiwała niezauważanie pyszczkiem.
- Więc postanowione - jak na zawołanie poderwaliśmy się z ziemi w tym samym momencie.
- Do zobaczenia... - wycofała się delikatnie, po czym ruszyła w stronę gdzie znajdowała się jej jaskinia.
Czułem, że chcę zareagować, czułem, że muszę. Zrobiłem mały krok do przodu.
- Noir? - wydukałem, prawie krztusząc się własną śliną.
Zatrzymała się w momencie i wlepiła we mnie swoje szmaragdowe spojrzenie. Nie mogłem się powstrzymać, w momencie rzuciłem się na nią. Widocznie zdziwiona wilczyca nie miała pojęcia co robić.
- Cieszę, się, że jesteś... - szepnąłem, tuląc ją do siebie.

<Noir? c: >

OD Mizu CD Sagem

*magicznie się cofamy do czasów, kiedy Mizu wyszła z tego chorego psychiatryku i są podczas podróży do domu* 

Wybiegłam z psychiatryka, ledwo się zatrzymując przed przepaścią.
- Whaa!! - ledwo się złapałam pazurami gruntu, żeby nie zjechać do krawędzi. Zaczęłam się nerwowo rozglądać. Miałam wrażenie, że zaraz zejdę na zawał, ale wróć. Przecież moje serce nie bije. Wzięłam głęboki wdech i podeszłam od krawędzi, rozglądając się praktycznie jak oparzona.
- Gdzie ona uciekła?! Znaleźć ją! - ledwo się zmieniłam w ducha, gdy to usłyszałam i pobiegłam w stronę watahy. Akurat, kiedy zmieniłam się w fizyczną formę, wpadłam na Sagema. Zaczęliśmy się turlać z górki, wpadając na krzaki, iglaki i inne rzeczy, które brudziły nam futro, a po chwili oboje wpadliśmy do wody. Ja, utrzymałam się, żeby ogarnąć sytuacje. Woda... Głęboko, nie wiem co... Mój towarzysz, spadał na dno, nie przytomny. Szybko popłynęłam w jego stronę i złapałam zębami za kark.
Nie pozwolę mu zginąć... NIE MU!
Zacisnęłam oczy i ledwo co wypłynęłam na powierzchnię. Zaciągnęłam go na ziemię i mocą wyciągnęłam wodę z jego płuc, dzięki czemu szybko się ocknął. Otworzył oczy, widać było, że się przyzwyczajały do światła. Cofnęłam się, próbując się ukryć, ale zdążył wstać. Patrzyliśmy na siebie. Po chwili jednak znowu zaczęłam warczeć.
- Idioto! Znowu mi przeszkodziłeś w ucieczce! Mogliśmy zginąć!
- MY?! TO TY TAM TRAFIŁAŚ!
- TO TY MNIE TAM ZAPROWADZIŁEŚ!
- A SKĄD MIAŁEM WIEDZIEĆ, ŻE SĄ TAM TAK SUROWE ZASADY!
- TABLICZKI SIĘ CZYTA!
- TRZEBA NIE MÓWIĆ NIE MOŻLIWYCH RZECZY! - zapadła cisza. Opuściłam uszy, robiąc krok do tyłu.
Wierzę Ci, ale rygory w tym szpitalu są tak zawyżone, że nasza aktualna rozmowa jest podsłuchiwana.
Zacisnęłam oczy, wbijając pazury w ziemię.
- Mizu ja... - zaczął Sagem, a ja warknęłam na niego mocno.  
- UFAŁAM CI! SAM MI WTEDY POWIEDZIAŁEŚ, ŻE MI WIERZYSZ! - moje oczy ledwo co powstrzymywały łzy - TERAZ WIDZĘ, ŻE JESTEŚ JAK INNI!
- MIZU!
- ZAM- - wtedy właśnie na mnie skoczył i schował mnie swoim ciałem przed pociskiem. Moje oczy zrobiły się małe jak groszek, kiedy jego ciało oparło się o moje.
Czy on...
- U-Uciekaj... - spojrzał na mnie, uśmiechając się. Mimo to, co powiedziałam...
Co zrobiłam... Co zrobił i co się stało...
On nadal się uśmiecha.
Wzięłam go na grzbiet i zaczęłam z nim uciekać na nasze tereny. Zamknęłam oczy, skupiając się na nim i na sobie. Ledwo co udało mi się zmienić nas na ułamek sekundy w ducha i przeszłam przez portal, pojawiając się w lecznicy.
- LEKARZA!

*Parę dni później*

Siedziałam cały czas przed jaskinią, czekając na jakikolwiek znak od medyków, od niego... Czemu w ogóle go tam nie zostawiłam? Czemu go darzę takim szacunkiem? Zamknęłam oczy, przypominając sobie jego uśmiech. Otworzyłam oczy. Tak mi przypominał Tarkina. Wzięłam głęboki wdech. Mizu...
Obiecałaś sobie.
Bez uczuć.
Bez emocji.
Zero miłości.
Zero wrzutów sumienia.
Tylko maska. Nie rób tego, czego potem będziesz żałować.
Moje myśli przerwały kroki. Wyprostowałam się. Kątem oka zobaczyłam Sagema. Był w bandażu, ale żył. Uspokoiłam się, a ten usiadł na przeciw mnie.
- Co ty... - przerwał mi, kładąc łapę na moim sercu. Nie bijącym sercu. Patrzył na mnie, a ja na niego. Warknęłam opuszczając uszy, szybko odskakując.
- Teraz wiesz... Zadowolony?
- Jak to...?
- Posłuchaj. Jestem waderą, która przeżyła tyle, że jej serce nie może... Funkcjonować. Przeżyłam tyle bólu, widziałam tyle cierpienia, tyle smutku, że sama nie mogłam wytrzymać, dodatkowo ze swoimi problemami. Więc, po prostu je uśpiłam, żeby po prostu nie czuć nic. Coś jeszcze ode mnie chcesz?

<Sagem?>

niedziela, 27 sierpnia 2017

Podsumowania

Żegnamy

Mizu
Powód: Brak aktywności
Hope
Powód: Brak aktywności
Double
Powód: Brak aktywności

Występują jako NPC w statusie Et.

Awans w hierarchii

Stanowiska Bet przejmują Noir oraz Buster Moon.
Stanowisko Gammy otrzymują Rin oraz Exan

Awans w stanowiskach

Buster Moon awansuje na Generała Wojowników
Noir awnasuje na Nadzorcę Artystów
Rin awansuje na Generała Szpiegów
Exan awansuje na Głównego Medyka
Rasc awansuje na Głównego Medyka

Nagrody

Buster Moon
Rasc
Noir
Rin
Sagem
Exan
Zeah

Co dalej z blogiem?

Blog będzie wciąż otwarty. Nastąpią jednak pewne zmiany w zakładkach, o których zostaniecie poinformowani oraz zostanie dodany do spisów.

Dlaczego awanse i nagrody?

Ponieważ dali jakikolwiek choćby znak życia, napisali opowiadanie, trzy kropki na czacie, wiadomość na Howrse. Tak, to wystarczyło.

piątek, 25 sierpnia 2017

Od Rina cd Felhő

Związałem demona, a tak dokładniej demona w ciele wilczycy i usiadłem sobie na jego brzuchu. Odebrałem także naszyjnik, który założyłem na szyję.
- Masz jaja, żeby ze mną zadzierać... - mruknąłem pod nosem, obserwując spod przymrużonych oczów, demona.
- A czemu niby miałbym się bać, takiego kogoś, jak ty? - prychnął i poruszył się niespokojnie.
Wyjąłem nagle miecz z pochwy, który od razu stanął w niebieskich płomieniach, tak samo jak moje całe ciało.
- Może dlatego, że jestem synem samego Szatana i następcą piekła! - ryknąłem, nachylając się nad ciałem wadery, choć tak naprawdę dobrze wiedziałem, że nad jej ciałem ma kontrolę Akura i nie dopuszcza jej nawet do głosu. - W każdej chwili mogę pochłonąć twoją egzystencję... - oblizałem się, chowając powoli miecz, jednak płomienie ani na moment nie zniknęły.
- To czemu jeszcze tego nie zrobiłeś?
- Bo zastanawiam się czy dać szansę... - mruknąłem znudzony gadaniem z nim. - Ale chyba nie ma to sensu...

< Felhő? :3 >

sobota, 19 sierpnia 2017

Od Felhő cd Rin

Skuliłam się. Nie rozumiałam co się działo. Docierały do mnie jakieś słowa. Rin? Czy on tam jest?
Wiedziałam, że coś z nim nie tak...
Spróbowałam się przedrzeć przez ducha tego demona.
- Rin! - szepnęłam, po czym ponownie mnie zepchnął. Znowu spróbowałam.- Wisiorek! Zabie...
Tym razem przy zepchnięciu poczułam ból. Skuliłam się jeszcze bardziej.
Zamknęłam oczy. Ciemność... Przytulna, ciepła i przyjazna ciemność... A jednocześnie tak niebezpieczna, zimna i wroga... W każdej chwili co z niej może wyskoczyć...
 Po paru minutach, a może i godzinach, wyczułam brak naszyjnika. Był związany z mną, więc gdy zniknął, czułam brak.
 Chyba udało mu się go zabrać... Mam taką nadzieję... Gdyby demon dostał się tam, na górę, w moim ciele... Byłoby bardzo źle.


< Rin? >

środa, 16 sierpnia 2017

Od Noir CD. Bustera

Poczułam, jak igła wbija mi się w ciało, jednak nie to było najgorsze. Gdy tylko Bajamonte odrzucił pustą strzykawkę, zrobiło mi się słabo. W jednej chwili rozbolała mnie głowa i zebrało mi się na wymioty. to za
- C-co się...? - wyjąkałam, opuszczając głowę.
- Teraz, ładnie wyśpiewasz wszystko co wiesz. Masz dokładnie... - zaczął Bajamonte. - Pięć minut - warknął, górując nade mną. - W przeciwnym razie... Nie dostaniesz odtrutki.
Spojrzawszy w górę, zobaczyłam, jak się szczerzy. Nagle jednak zaatakował go Buster... a przynajmniej tak mi się wydawało, bo wilk wyglądał inaczej niż mój znajomy (jakby co, Noir go nie rozpoznawała). Atakujący miał czarną sierść i łapy poowijane bandażami, a z okolic jego piersi wydobywało się cyjanowe światło. Zaczęli coś mówić, ale przestałam rozumieć słowa. W uszach zaczęło mi dudnić, a obraz powoli się rozmazywał... Aż nagle, tuż przede mną, dostrzegłam Bustera z jakąś fiolką w łapach.
- B-buster? Co się... - zaczęłam, ale basior mi przerwał.
- Wypij to... - szepnął, podając mi buteleczkę. Po chwili wahania chwyciłam fiolkę i zaczęłam wypijać zawartość. Miała obrzydliwy smak, ale z każdym łykiem czułam się coraz lepiej. W uszach przestało mi dudnić, głowa już mnie nie bolała, a obraz na nowo się wyostrzył. Upewniwszy się, że nic już nie zostało, odrzuciłam buteleczkę na bok.
- Jak się czujesz? - zapytał Buster, przyglądając mi się uważnie.
- O ile ktoś nie nafaszeruje mnie dzisiaj kolejnym świństwem, wszystko będzie super - odparłam, uśmiechając się. - Dzięki za pomoc.
Nawet jeśli Buster chciał coś jeszcze powiedzieć, przerwał mu jęk pokiereszowanego Bajamonte. Był przyciśnięty do ściany, z kilku miejsc na jego ciele wypływała krew i wyglądał, jakby miał coś złamane. Wpatrywał się w Bustera wyczekująco.
- No dalej - warknął do niego wyzywająco. - Masz, czego chciałeś. Dlaczego mnie nie zabijesz?
- Możesz się nam przydać - stwierdził mój towarzysz spokojnie. - Chcielibyśmy wiedzieć, jak naprawdę się nazywasz, dla kogo pracujesz i co obejmuje "druga część planu"?
- Skąd przekonanie, że pracuję dla kogoś? - zapytał Bajamonte.
- Nie wygłupiaj się, podsłuchaliśmy cię w lesie - wtrąciłam się.
- Czyli jednak... - mruknął jakby do siebie, a potem dodał głośniej: - A skąd przekonanie, że wam odpowiem?
- Bo w przeciwnym razie Cassandrze się coś stanie - odpowiedział Buster z triumfującym uśmieszkiem.
- Proszę, nic jej nie róbcie - wyszeptał leżący basior. Pierwszy raz zadrżał mu głos.
- To odpowiedz na nasze pytania. Kim jesteś, dla kogo pracujesz i co to za plan?
- Nazywam się Nero... Pracuję dla wrogów tej watahy... bo zabrali jednego z moich szczeniaków... Plan polegał na przejęciu tych terenów, wymordowaniu lub porwaniu wszystkich członków... Ja naprawdę nie chciałem tego robić! Ale oni porwali mojego synka. Mojego synka...
W tej chwili Bajamonte, czy też raczej Nero, zaniósł się płaczem. Nie wiem dlaczego, ale słowa pojawiające się nad jego głową wydały mi się napisane w jakiś łagodniejszy sposób. Musiałam się powstrzymywać, żeby nie zacząć go pocieszać.
<Buster?>

poniedziałek, 14 sierpnia 2017

Od Bustera CD Noir

Wciąż stałem wpatrzony w tą dwójkę. Jakby nigdy nic, malowali na płótnie... Znużony ciągłym siedzeniem w krzakach położyłem się na ziemi, wciąż uważnie wpatrując się w basiora. Z nudów zacząłem bawić się złotym wisiorkiem... Dostrzegłem ruch Bajamonte. Odsunął się od płótna, zapewne po to, żeby dobrać kolejną farbę. I tak dla pewności wolałem przyszykować się do ataku. O dziwo, nie podszedł do pudełka, w którym posiadał kolorowe mieszanki. Zbliżył się do jednej z szafek, w której skrywał jakieś dziwne fiolki. W ciągu kilku sekund nabrał do strzykawki jednego z płynów. Szykował się do skoku na wilczycę, dostrzegłem to...
- Noir, za tobą! - krzyknąłem, w mgnieniu oka wyskakując z krzaków.
Z miejsca rzuciłem się w ich stronę, lecz... Basior już wbijał "to coś" w szyję wilczycy. Zamarłem dostrzegając jak odrzuca pustą strzykawkę na bok, a Noir widocznie opuszcza głowę.
- C-Co się... - wydukała.
- Teraz, ładnie wyśpiewasz wszystko co wiesz. Masz dokładnie... - spojrzał na zegarek. - Pięć minut - warknął, wciąż stojąc nad nią. - W przeciwnym razie... Nie dostaniesz odtrutki - wyszczerzył się szeroko.
Nie powiedział nic więcej. Pod wpływem negatywnych emocji przybrałem postać demona. Wgryzłem się od tyłu w jego kark, po czym z całej siły cisnąłem nim o ścianę. Uderzył głową w skalny kąt, przez co z jego głowy zaczęła cieknąć krew. Zanim zdążył się podnieść, już stałem nad nim wlepiając w niego swoje jasnoniebieskie ślepia.
- Gadaj gdzie jest odtrutka... - warknąłem, o wiele grubszym głosem niż zwykle.
Przyłożyłem do jego gardła ostre jak brzytwy pazury.
- Ani mi się śni... - wydukał, krztusząc się własną krwią.
- Gadaj, bo w przeciwnym razie...
- Co mi zrobisz...? - powiedział wyraźnie prześmiewczym tonem. - Ześlesz na siebie przekleństwo, pod postacią moich ludzi...
Warknąłem kilka przekleństw w jego kierunku, po czym ponownie podniosłem go za szyję i uderzyłem o kant ściany. Zaczął wyć bardziej z bólu... Nie zamierzałem zaprzestać swoich tortur. Czekałem na wyraźną odpowiedź.
- Kontynuuj...
- Jest gdzieś w tym pomieszczeniu - wyszczerzył się słabo. - Więcej ci..
Przed nim pojawił się obraz. Wniknąłem w jego umysł... Posiadał siostrę. Przeszukiwałem głębiej... Widocznie bardzo mu na niej zależało. Nie minęło następne dziesięć sekund, a już posiadałem wszystkie informacje o niej...
- Mów dalej... W przeciwnym razie, ona zginie na twoich oczach. Zostawię cię przy życiu, ale tylko po to, żebyś codziennie w koszmarach musiał przyglądać się jej śmierci. Ten widok będzie cię męczył, gdy tylko na chwilę przymkniesz oczy. A osobiście dopilnuję, żebyś dożył starości w tych mękach - wymruczałem, przedstawiając mu widok.
Cassandra, bo tak się nazywała, przytulająca do siebie swoje szczeniaki. Otoczona została przez zgraję podobnych do mnie wilków.
- Przestań! - wydarł się.
- Gadaj... - wymruczałem mu do ucha, szczerząc się szeroko.
- Niebieska fiolka... - wydukał, wskazując łapą na tą samą komodę. - Całość, wypić... - jego głos wyraźnie się załamywał.
Huh, pewnie dlatego, że moje pazury wbiły się w jego brzuch. Przybiłem go do ściany kilkoma, mocnymi uderzeniami. Jeszcze się przyda do czegoś...
Wróciłem do swojej normalnej postaci, po czym szybko wykonałem wszystkie czynności. Zbliżyłem się do wilczycy, otwierając butelkę.
- B-Buster...  Co się..
- Wypij to... - wyszeptałem, podając jej fiolkę.
<Noir?>

poniedziałek, 7 sierpnia 2017

Od Noir CD. Bustera

Ostrożnie wzięłam przedmiot od Bajamonte i przyjrzałam mu się z bliska, udając znawcę. Przez nieco dłuższy czas obracałam kryształ, oglądając go z każdej strony. Naszyjnik został wykonany starannie, a kamień szlachetny istotnie był piękny. Miałam właśnie obejrzeć dokładniej jego połączenie ze srebrnym naszyjnikiem, gdy minerał rozbłysnął błękitnym blaskiem.
- Może już mi go lepiej oddaj... - wymruczał niezadowolony Bajamonte, wyciągając łapę po swoją własność. Ostrożnie podałam mu kryształ, a potem cofnęłam się o krok.
- Przepraszam... - powiedziałam, spoglądając przelotnie na stojącego naprzeciw basiora.
- Nic nie szkodzi. On tak czasem robi... kiedy zbytnio się nagrzeje - odparł mój gospodarz. - Odniosę go w ciemne miejsce, żeby się ochłodził i zaraz wracam.
Kiwnęłam głową na znak zgody, a Bajamonte poszedł w głąb jaskini, zapewne po to, by porozmawiać z tym swoim szefem. Cóż... Idealna okazja do rozejrzenia się po jego jaskini.
Cicho podniosłam się i podeszłam do stojącego pod ścianą niedużego kuferka. Nie miał żadnych zabezpieczeń, więc ostrożnie podniosłam wieko. W środku, na słomie, leżało kilka fiolek z podejrzanie wyglądającą zawartością. Czyżby trucizna?
- Buster? - wyszeptałam. - Ma tu chyba jakąś truciznę... Bez odbioru.
Ostatnie słowa wypowiedziałam szybko, zamykając kuferek i odsuwając się od niego. Usłyszałam kroki Bajamonte, a bardzo nie chciałam, by zastał mnie myszkującą w jego jaskini. Na szczęście basior ozdobił ściany kilkoma obrazami, toteż zaczęłam przyglądać się jednemu z nich.
- Wybacz za tą sytuację - zwrócił się do mnie wilk, gdy był już kilka kroków ode mnie.
- Nie ma sprawy - odpowiedziałam z wymuszonym uśmiechem. - Masz naprawdę ładną kolekcję obrazów.
- Nie chcę się chwalić, ale sam je malowałem - mruknął Bajamonte, odwracając wzrok. Słowa nad jego głową... Nie podobały mi się. Litery były co prawda staranne, ale i jakby ostre, kryjące w sobie jakiś mrok.
- Naprawdę? Masz olbrzymi talent! - wykrzyknęłam. - Sama trochę maluję, ale w porównaniu z twoimi obrazami... moje nie mają szans.
- Jestem pewien, że jakieś mają - zaprotestował mój gospodarz. - Mam farby, kilka pędzli i płótna, jeśli chcesz, możemy coś namalować.
- W sumie... chętnie.
~~~
Nałożyłam na płótno kolejną warstwę farby. Malowałam zachód słońca, który stanowił tło dla dwóch idących po łące wilków. W trakcie oczekiwania, aż farba wyschnie, zaczęłam płukać pędzel, aby nie pomieszać kolorów. Bajamonte chodził po całej jaskini, szukając jakiegoś konkretnego odcienia. Na jego płótnie widać już było delikatne zarysy wilczego portretu. Przyjrzałam mu się uważniej. To chyba byłam ja...
- Noir, za tobą! - usłyszałam w słuchawce głos Bustera. Odwróciłam się, by zobaczyć, jak Bajamonte skacze w moją stronę z zabójczym błyskiem w krwistoczerwonych oczach.
<Buster? Wybacz, że tak długo>

niedziela, 6 sierpnia 2017

Od Rina Cd. Felhő

Prawie już znalazłem tego demona, jednak za każdym razem kiedy byłem coraz to bliżej, trop się urywał, tak jakby tajemniczy osobnik, teleportował się w inne miejsce. Tak też było teraz, znowu straciłem jego ślad lecz tym razem poczułem się jakoś dziwnie. Niepokój...
Rozejrzałem się dookoła. Zauważyłem wiele nagrobków i szybko ogarnąłem gdzie się znajduję. Cmentarz... Miejsce gdzie teoretycznie powinno być dużo duchów i istot po za ziemskich... Otaczała mnie intrygująca cisza, którą przerwał stłumiony skowyt. Zaskoczony zacząłem nasłuchiwać, wyłapując przy tym czyjś szloch. Każda partia moich mięśni napięła się i powoli zacząłem iść za odgłosem cichego szlochu. Ku mojemu zaskoczeniu, doprowadził mnie do znajomej wilczycy, która również spojrzała na mnie zaskoczona, dalej zalewając się łzami.
- Felhő...? - Wydusiłem z siebie zdumiony.
Czułem dziwną aurę bijącą od wadery, co mnie trochę niepokoiło. Zmrużyłem oczy i wpatrywałem się uważnie w wilka stojącego przede mną. Nagle kąciki ust wilczycy uniosły się w kpiącym uśmieszku.
- Doprawdy interesujące... - Nagle Felhő przemówiła obym głosem. Jednak ten głos nie był mi tak bardzo obcy... - Co teraz zrobisz... Rin?
Z mojego gardła wydobyło się stłumione warknięcie i gwałtownie przygwoździłem waderę do ziemi, na co dusza będąca w niej, zaśmiała się. No tak... Z tego punktu widzenia, rzuciłem się na Felhő, a nie na Akurę. Ich dusze są złączone, są w jednym ciele. Cholera...
Odsunąłem się na bok i wziąłem głęboki wdech. Cały czas obserwowałem ciało wilczycy, które teraz tak naprawdę nie należało do niej, tylko do tego demona. Zdenerwowany tym wszystkim przemieniłem się i przybrałem swoją prawdziwą formę. Od razu zmarszczyłem brwi i ścisnąłem mocno palce na pochwie miecza. Nie mogę atakować, gdyż zabiję wtedy oboje... Jedynym rozwiązaniem jest wyciągnięcie z ciała Felhő, duszy Akury...
Uśmiechnąłem się od nosem i nagle w mojej dłoni pojawił się gruby sznur.
- Nie wiesz na co się piszesz Akura... - Zamruczałem, oblizując wargi...

< Felhő? :3 >

czwartek, 27 lipca 2017

Od Zeah cd Exan

– Żartuję! – uśmiechnęłam się. Wprawdzie było to wymuszone, ale wyszło mi naprawdę... realistycznie? –  Nie ma problemu. To gdzie idziemy?
–  Jakaś plaża? – choć na niego nie patrzyłam, bo uparcie odwracałam wzrok, byłam pewna, że uśmiecha się sam do siebie. –  Albo jezioro...
–  To może jezioro. –  wybełkotałam szybko, poprawiając grzywkę.
Wstałam i niemal wybiegłam z jaskini basiora. Po paru metrach zwolniłam, wpatrzona w szare niebo. Coś czuję, że zacznie padać. Jak nie będzie to burza. W sumie, lubię oglądać pioruny... kiedy nie jestem w ich zasięgu.
 Nie chciałam jednak nic mówić i postanowiłam iść za Exanem, kroczącym z stronę jakiegoś-tam-przypadkowego-nieznanego-mi jeziora.
       Nie rozmawialiśmy aż do dotarcia do celu spaceru. Zdołała zerwać się porywisty wiatr, a przynajmniej tylko ja go czułam, bowiem towarzyszący mi basior nie reagował ani nie wspomniał nic o tym.
Chmury na razie nie przepuściły ani jednej kropli deszczu, więc obeszliśmy jezioro, po czym usiedliśmy na powalonym pniu.
–  Nadal jestem na ciebie wściekła za te spalone futro, żeby nie było wątpliwości. –  mruknęłam niby od niechcenia.


< Exan? >




OwO Mocno naciągane,ale zawsze coś  x.x

wtorek, 18 lipca 2017

Od Bustera CD Noir

Co chwilę wychylałem się zza krzaków, aby ocenić sytuację... Jak na razie toczyła się między nimi spokojna rozmowa na temat przyszłości i kilku innych pierdół.
- Zabójstwo, którego nie popełnił... - mruknąłem pod nosem, sam do siebie.
Świetny kit, który mógłby wcisnąć pierwszemu, lepszemu wilkowi - lecz nie nam, gdyż my znamy prawdę. Gdy tylko Noir próbowała bardziej wniknąć w jego przeszłość, basior natychmiastowo zmieniał temat.
- Dlaczego chcesz tak dużo o mnie wiedzieć...? - zapytał niepewnie, biorąc kęs kolejnego herbatnika.
Wychyliłem delikatnie pysk zza krzaków, żeby lepiej przyjrzeć się sytuacji. Wilczyca z flirciarskim uśmiechem zbliżyła się do basiora. Wciąż będąc w ruchu, delikatnie przejechała swą łapą po karku basiora. Ten lekko się wzdrygnął, lecz nie minęła zaledwie chwila, a znów był tak samo rozluźniony co wcześniej.
- Wiesz... Na tych terenach żadko można spotkać takich przystojnych samców... - wyszeptała mu do ucha.
- Huh, co ty nie powiesz... Ja również nigdzie nie widuję takich wilczyc jak ty... - złapał haczyk niemalże od razu.
Noir chyba właśnie w tym momencie wcieliła w życie swój plan. Z tego co mogłem dostrzec, wykorzystała swoje kilka zdolności na raz, przy okazji dokładnie skanując wzrokiem ukryty komunikator basiora.
- Skąd masz taki piękny kamień szlachetny!? - odskoczyła, widocznie sztucznie zaskoczona.
- Dostałem go od... - zawiesił na chwilę głos - błąd. Chyba każdy normalny wilk zorientowałby się, że kłamie.  - Od ojca. Tak w sumie, to bardziej wujka... Takie tam - zaczął mu się plątać język.
- Mogę obejrzeć? Błagam!!! W domu posiadam całą kolekcję kamieni szlachetnych, lecz tak pięknego jeszcze nie widziałam! - chyba się nie połapał, że jej udawany zachwyt był widocznie wymuszony.
- No dobra, ale uważaj, żeby go nie uszkodzić... - powiedział, niepewnie ściągając z szyi przedmiot.
<Noir?>

poniedziałek, 10 lipca 2017

od Exana cd Zeah

- Żartuję, olejek jest tak mocny, że oparzenie zniknie za moment- powiedziałem i puściłem do niej oczko. Zaśmiałem się. Zeah zmrużyła oczy i zawarczała cicho. Po kilku minutach oparzenia powinny już zniknąć.
- No widzisz, nie było aż tak źle- oznajmiłem i zdjąłem opatrunki z jej ciała.
- Całe szczęście... i jeszcze sierść mi odrosła- powiedziała i szczęśliwa pomachała ogonem- dziękuję...w sumie to twoja wina
- Wiem i bardzo żałuję tego, co zrobiłem- wyznałem i przeszedłem obok niej- widzisz nie było tak źle
- No nie było...
- I w zamian za to, zapraszam cię na spacer, co ty na to?
Zeah długo się zastanawiała, usiadła na chwilę... wpatrywała się w półkę z książkami, siedziała i zastanawiała się nad czymś. Wyglądało to tak, jakby zastanawiała się ile by jedzenia dostała za tą wielką półkę książek.
- Po co ci tak dużo książek?- zapytała
- Jakoś muszę zabić nudę i czas, to co... dasz się namówić?- zapytałem ponownie
Zeah odwróciła.
- Zastanawiam się, czy jesteś wart spaceru ze mną
Zdurniałem do reszty, a świadczyła o tym moja mina.
- Więc?

<Zeah?>

sobota, 8 lipca 2017

Od Zeah cd Exana

— Przesadzasz. — mruknęłam, przymykając oczy.
   Wciąż byłam spięta po jego dziwnym ruchu. Bo to nie to, że nie spodziwałam się tego. Raczej... Nie byłam przyzwyczajona do... To chyba nazywa się "przytuleniem".
I to nie tak, że mam niską samoocenę... Chyba. Po prostu, to jest prawda; moje moce nie potrafią się stuprocentowo przebudzić.
— Wcale nie. — burknął.
Warknęłam cicho.
— Nie było tematu. To się wytnie. Jak długo będę wyglądać i chodzić jak mumia?
— Zależy, jak szybko wyleczą się oparzenia. Od kilku godzin do może dwóch tygodni.
— Że co? — warknęłam, na ułamek sekundy zapalając się Czarnym Ogniem. Potem on zniknął, nie zostawiając nawet śladu.
Ogólnie trudno było nie zarejestrować tego momentu, ale Exan akurat  odwrócił się i szukał czegoś wzrokiem.
— Przez ten czas zostaniesz tutaj.
— No chyba nie! — machnęłam rozzłoszczona ogonem.


< Exam? c: >

Od Noir CD. Bustera

Prychnęłam cicho. Może i z polowaniem radzę sobie kiepsko, ale jednak podstawy samoobrony, a nawet trochę więcej, znałam. Z propozycji Bustera zamierzałam skorzystać tylko w ostatecznej ostateczności.
- Dobra, dobra - wymruczałam. - Bez odbioru.
Bajamonte właśnie odwrócił się. Z tacą z dwoma kubkami i dzbankiem herbaty podszedł do stolika, przy którym siedziałam. Postawił naczynia i napar na blacie i poszedł gdzieś jeszcze. W międzyczasie ostrożnie powąchałam gorący płyn ze dzbanka. Miał zapach zwyczajnej herbaty z nutą mięty i sokiem z cytryny, innymi słowy nie pachniał podejrzanie.
Mój gospodarz wrócił po niecałej minucie z miseczką wypełnioną po brzegi herbatnikami.
- Przykro mi, ale na razie nie mam nic więcej - powiedział Bajamonte, siadając naprzeciw mnie. Cóż, mnie osobiście zdziwiło, że cokolwiek miał już w spiżarni, tym bardziej ciastka.
- Ależ nic się nie stało - odparłam, posyłając czarnemu basiorowi słodki uśmiech. Wilk uniósł nieco kąciki pyska i nalał herbaty do obydwu kubków. Ciekawe, skąd on je wytrzasnął? Dostarczył mu je szef czy ma tajną skrytkę w Duat?
- No, a jak tu trafiłeś? - zapytałam. Interesowało mne, jaki kit spróbuje mi wcisnąć - niesłusznie wygnany z watahy wojownik, słabe ogniwo w stadzie czy sierota, który od lat błąka się samotnie po tym świecie?
- Wiesz, zwykle nikomu tego nie mówię, ale ty wydajesz mi się być inna niż wszyscy - zaczął Bajamonte. - Ja... urodziłem się jako bóg, ale zostałem wygnany za morderstwo, którego nie popełniłem.
No, czyli tak jak podejrzewałam, tylko w mocniejszej wersji. W Byłam skłonna nawet uwierzyć w tę historyjkę, nie licząc jednak słów: "którego nie popełniłem".
- A ty? - zapytał Bajamonte, podduwając mi miseczkę z herbatnikami. Wzięłam jeden z nich i delikatnie ugryzłam. Smakowo niczym się nie różnił od innych herbatników. Co więcej, sam Bajamonte również poczęstował się jednym z ciasteczek.
- Naprawdę dobre - pochwaliłam, gdy już przełknęłam kęs. - Ja się tutaj urodziłam. Całe życie spędziłam na tych terenach.
- Och, czyli nie widziałaś jeszcze świata?
- Nie - skłamałam. Tak naprawdę odwiedziłam kilka ważnych dla mojej rodziny miejsc, ale uznałam, że lepiej będzie, jeśli mój nowy kolega się o tym nie dowie.
<Buster?>

czwartek, 6 lipca 2017

od Exana cd Zeah

 To co sobie pomyślałem, to aż trzasnęło mną. Może i jest demonem, ale z uczuciami. Myślałem, że jest bezlitosną morderczynią, która gdyby mogła... rozniosłaby mnie na cacy.
~ Exan, to demon...ona cię zwodzi- odezwał się moje drugie ja.~ Zamknij się, bądź co bądź to miła osoba. Nie jej wina, że jest demonem.
Przytuliłem się do niej. Zeah zdziwiona, stała jak wryta w ziemię...
- Chodź, zobaczę na oparzenia
Szła ze mną i nadal miała zdziwioną minę. Wziąłem waciki, nasączyłem aromatycznym olejkiem chłodzącym i przyłożyłem na oparzenia.
- Wybacz, nie powinienem cię był atakować, ale narwany jestem na demony- powiedziałem i przyłożyłem kolejny wacik na oparzenie. Hybryda demona syknęła cichutko.
- Nie ma za co, miałeś dużo szans, jestem słaba
- Nie jesteś słaba, jako hybryda demona powinnaś być silna, nie wierć się
- Ale nie jestem silna
- Cicho, nie ruszaj się
Miała kilka oparzeń. Po kilku minutach wyglądała jak zabandażowana mumia, ale nie szału nie było. Chłód jaki niósł olejek, naprawdę dawał radę z tak mocnymi oparzeniami II stopnia
~ Będziesz tego żałował!- odezwał się po raz kolejny moje drugie ja.
- Nie jesteś słaba, jesteś wspaniała

<Zeah?>

wtorek, 4 lipca 2017

Od Bustera CD Noir

Przelustrowałem wilczycę wzrokiem. Wyglądała słodko - zdecydowanie słodko, jak na nią.
- Wyglądasz uroczo - stwierdziłem od razu. - Szykuje się romantyczny związek - powiedziałem, szczerząc się jak głupi do sera.
Od razu spiorunowała mnie wzrokiem. Odwróciłem od niej wzrok, jakby nigdy nic.
- Przysięgam, że kiedyś się zrewanżuję - zmrużyła oczy, mimo wszystko delikatnie się uśmiechając.
- Dobrze, dobrze. Chodźmy już, bo Bajamonte pewnie umiera z tęsknoty - wyszeptałem pod nosem, ponownie dusząc w sobie śmiech.
- Ty też zaraz umrzesz, jeżeli nie przestaniesz - rzuciła w moją stronę, delikatnie przeczesując grzywkę łapą.
W sekundzie się przymknąłem. Myślę, że taka wadera jak ona, mogłaby zrobić to bez najmniejszego trudu.
***
W ciągu kilku minut udało nam się zawędrować w okolice jaskini Bajamonte. Podczas gdy ja - bezszelestnie wcisnąłem się pod osłonę krzaków, Noir pewnym krokiem zbliżyła się do wejścia od jaskini basiora. Z początku przeprowadziła z nim krótką rozmowę, stojąc za progiem, po czym weszła do środka typowo kobiecym krokiem. Ledwo udało mi się dostrzec, jak przysiada naprzeciw niego przy stole. Za pomocą słuchawki i mini mikrofonu, który symulował kolczyk, mogłem bez problemu się z nią kontaktować oraz podsłuchiwać całą rozmowę. Gadali o bzdetach...
- Gdy jego amulet się zaświeci, wyjdzie do innego pokoju pogadać ze swoim szefem. Wtedy możesz się rozejrzeć po jego domu - powiedziałem do małego sprzętu, który trzymałem w łapach. 
- Nie jestem głupia - powiedziała szeptem, gdy tylko Bajamonte ruszył zrobić herbatę.
- A jeżeli zacznie Cię obmacywać, to daj mi tylko najmniejszy znak, a przyjdę i powieszę go za... A, nie musisz wiedzieć - dodałem.
<Noir? xD>

niedziela, 2 lipca 2017

Od Noir CD. Bustera

- Zgoda - warknęłam cicho po chwili namysłu. Przy naszym ostatnim spotkaniu z Bajamonte zapomniałam zwrócić uwagę na słowa nad jego głową, więc należało odrobić zaległości. Dodatkowo, gdybym odpowiednio i przekonująco zagrała, mogłabym użyć mojej mocy czytania w sercach. No i kolejnym argumentem za było to, że już wcześniej udawałam przed naszym "kolegą" kogoś głupszego i milszego dla wszystkich od prawdziwej mnie.
- Naprawdę? Nie myślałem, że się zgodzisz - odpowiedział Buster. Na jego pysku wciąż widniał uśmiech.
- Kiedyś się zemszczę - mruknęłam i odwróciłam się na pięcie. Ruszyłam zdecydowanym krokiem w stronę mojej jaskini. Buster, chyba nieco zaskoczony moim zachowaniem, pobiegł za mną.
- Nie zaczniesz od razu? - zapytał.
- Oj Buster, Buster - westchnęłam, wznosząc oczy ku niebu. - Będę udawać typową ślicznotkę, czy jak to się nazywa. Muszę pokazać, że mi zależy.
~~~
Półtorej godziny później spotkałam się z Busterem przed moją jaskinią. Grzywkę miałam uczesaną, założyłam różową czapkę poprzetykaną srebrną nitką, z broszką w kształcie motyla. Przez grzbiet przewiesiłam zamiast gitary niewielką skórzaną torbę, w której schowałam ukochaną zieloną czapkę. Zbyt dużo razem przeszłyśmy, bym mogła ją zostawić na tak ważną akcję.
- I jak? - zapytałam. - Myślisz, że to wystarczy?
<Buster?>

piątek, 30 czerwca 2017

Od Zeah cd Exan

— Bo ja wiem? Niektóre demony rozumieją ból czy smutek, to dlaczego by nie miłość? Dla takiej hybrydy jak ja, to raczej nie byłoby trudne. Raczej jest pytanie, czy ktoś jest w stanie pokochać demona. — zaśmiałam się krótko, lecz ponuro, poddołowana swą wypowiedzią. — Co do umiejętności... Cóż, przywołanie zmarłych czy słyszenie gdy ktoś umiera jest mało przydatne. A lewitację i teleportowanie się już widziałeś. — zataiłam fakt o panowaniu nad Czarnym Ogniem i zmianie snów. Co za dużo informacji o mnie to niezdrowo. Doskonale wiem, że jak na demona jestem słaba. To Staze przejęła znaczną część mocy, jeszcze przed naszym urodzeniem.
— Przywołanie zmarłych? Kogokolwiek?
Zerknęłam na basiora przez ułamek sekundy.
— Tak, o ile nie jest skazańcem. A co, chciałbyś kogoś spotkać? — zagadnęłam, a w moich oczach pojawił się złośliwy błysk.
— Nie, nie... Tylko tak spytałem... — wlepił wzrok w ziemię. — A zaprezentujesz mi jedną ze swoich mocy?
— Co najwyżej mogę cię zepchnąć do Podziemi. — przekrzywiłam głowę w psychicznym uśmieszku.

< Exan? C: >

od Exana cd Zeah

- Gdybyś miała okazję, na pewno byś mnie zabiła- burknąłem nieco skrzywiony- demony tak mają
- Oj, ale nie ja- oznajmiła Zeah po czym spojrzała w odbicie wody- na serio mówiłeś o tym zabijaniu?
- Nie na serio, ale nigdy nie walczyłem z demonem- burknąłem dziarskim tonem- a chciałbym
- No to masz okazję- rzekła beznamiętnie i uśmiechnęła się podle.
Na moim pyszczku zawitał lekki uśmiech. Na demony mam sposoby.
- Czekam na twój ruch- oznajmiłem i przygotowałem się do walki, zdejmując z siebie szalik, a medalion w kształcie znaku omegi, gdzie w środku tego znaku widniała litera "A". Zeah była demonem, więc nie powinna czuć skrupułów, aby zaatakować.. nawet zdradliwie. Rzuciła się do ataku. Zamknąłem na chwilę oczy i przez ułamek sekundy przypomniałem sobie kołysankę jaką nuciła mi matka, kiedy nie mogłem zasnąć.
https://www.youtube.com/watch?v=aatr_2MstrI
Kołysanka jakby sama grała mi w głowie, słyszałem głos swojej matki... pełne miłości i czułości. Otworzyłem oczy i w rytmie tej muzyki nuconej przez moją matkę, tlił się we mnie czysty ogień. Uniknąłem przed wielkim ciosem demona i ciąłem ogniem, który wyglądał jak bicz. Demon uniknął bicza i przygwoździł mnie do ziemi, próbując ugryźć w szyję.  Zmierzyłem ją swoim ognistym wzrokiem. Demon zaczął wyć z bólu jakiego przeszył go ogień. Błysk, iskry się sypały i zapach spalonego futra. Demon leżał na ziemi.
- Zeah przepraszam cię, wstań- podałem jej łapę, aby mogła wstać. Zeah wspomagając się moją łapą wstała i obczepała się z nadmiaru piasku i ziemi. Drogę później jaką pokonaliśmy wiodła do wodopoju
- Jakim cudem mnie pokonałeś, zazwyczaj demony są te mocne
- Po prostu, jest jedno co demon nie zrozumie
- No co?
- Miłość- oznajmiłem i swój lekki uśmiech skryłem w szaliku którym się zakryłem- a teraz ty pokażesz co potrafisz?

<Zeah? byłbym świnią, gdybym nie dał ci pola do popisu xD >

Od Bustera CD Noir

- Na razie tylko się z nim pobawimy - szelmowski uśmieszek od razu zawitał na moim pysku. - Kiedy następnym razem podwinie mu się noga, zdemaskujemy go - podniosłem się z ziemi.
- Myślę, że w tej chwili przebywa w swojej jaskini - stwierdziła Noir, również szykując się do dalszej wędrówki.
- Kto wie? Może znowu rozmawia z tym swoim "szefem" - zmieniłem lekko barwę głosu, wypowiadając ostatnie słowo.
- Ruszajmy.
***
W ciągu kwadransu udało nam się przebyć nieduży odcinek trasy. Z tego co udało nam się wywnioskować, Bajamonte był w środku. Jego rozmowy można było usłyszeć z odległości kilku metrów. Miał dosyć donośny głos, tak samo jak wilk z hologramu.
- Mam pewien głupi i niemoralny pomysł - wyszeptałem w stronę towarzyszki.
- Zapowiada się ciekawie... - rzuciła, delikatnie wychylając głowę zza krzaka.
- Będziesz się do niego przymilać - ledwo co udało mi się przydusić w sobie śmiech.
Wilczyca od razu przeniknęła mnie swym morderczym wzrokiem. Zachichotałem, patrząc na jej widocznie zdenerwowaną minę.
<Noir? (Geniusz Vane)>
Ps. Sorki za długość

Od Zeah cd Exan

Przekrzywiłam głowę.
Zaczęłam pojawiać się w różnych miejscach, zostawiając za sobą migające postaci.
W odpowiedzi pojawił się ogień. Zatrzymałam się tuż przed basiorem.
— Czyli jednak atakujesz? — uśmiechnęłam się, niewrażliwa na żar.
Cholernie bolało, bo choć panowałam nad ogniem, to nie byłam na niego odporna. Ale wiedziałam, że jak mu to pokażę, będzie nadal walczył przy jego pomocy.
Dmuchnęłam w palącą się grzywkę.
— W tym momencie, mógłbyś wylądować w jednym z odpowiedników Piekła. — zachichotałam, rozpływając się powoli w mroku. — Ale nie zrobię tego, jedynie dlatego, bo wiszę ci przysługę. — Dokończyłam ciszej na pożegnanie.
~~~
Zanurkowałam pod wodę i zatrzymałam się dopiero na dnie, spokojnie siadając na piachu. Zerknęłam w górę, na gwiazdy. Stąd wyglądały także pięknie. Takie małe, srebrne punkciki, tańczące z załamaniami światła...
Lekko rozchyliłam pysk, by parę wdechów tlenu wyleciało w górę.
Czułam się tak, jakby ulatywało ze mnie życie. Czy tak czuły się te wszystkie dusze, gdy jeszcze posiadały ciało?
   Poczułam szarpnięcie w górę. Po chwili leżałam na brzegu, wypluwając wodę.
— Siema staruszku. — wybełkotałam między wyksztuszaniem.
— Znowu, Zeah, znowu?! — W głosie granatowego basiora było słychać rozpacz. — Znowu próbowałaś to zrobić?!  Już piąty raz cię ratuję... Nie wspominając, ile razy robiły to duchy i Staze! — potrząsnął mną.
— A jeśli nawet? Nie mam po co istnieć, nawet jako hybryda dwóch światów.
Wstałam i wyprostowałam się, by choć trochę dorównać wzrostem ojcu.
< Exan? C: >

czwartek, 29 czerwca 2017

od Exana cd Zeah

- Cóż miałbym dwa wyjścia... albo powiadomić o wszystkim władzom watahy, albo... zabić cię- odrzekłem i spojrzałem na nią też, naśladując jej psychopatyczny uśmieszek. Wadera uśmiała się, ale wiedziała że nie miałem zamiaru jej atakować, bynajmniej na razie nie. Wyszczerzyłem się do niej. Zrobiło się na prawdę zimno tym razem, owinąłem się szalikiem, a noc powodowała że nic nie widziałem. Rozpaliłem ognik, który krążył za mną.

https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgFvzZosumOdaQNqn_ol1yjrxQJVjxoBPXEwXXGc9Q12OqKxVV9WtedvSkwDJqfCLdM3AVzCQe0-XtSR5PgotW2sqhvPvCKS_mARzDW6xi2N7-c1F0WymysOducZxgaR74QveWkR7FzkiRq/s1600/_20170613_073429.JPG
Zeah wylądowała nagle i stanęła przede mną. Chyba nie miała złych zamiarów. Chyba...
- Na pewno byś mnie chciał zabić?- zapytała nieco niewinnym tonem, ale w rzeczywistości w każdym momencie była gotowa aby zaatakować. Mam się bać i uciekać, czy czekać aż coś zrobi.
- Zeah, nawet nie próbuj... jestem odporny na twoje demoniczne moce
Zeah oblizała się... co ona kombinuje
- Zeah, co ty kombinujesz?!

<Zeah?? tylko nie bij >

Od Zeah cd Exan

Powiedzieć, nie powiedzieć?
— Jak już wspominałam... — westchnęłam, dzieląc każde słowo na sylaby — Te ścierwa były trupami, ale ktoś je ożywił. Ewentualnie opętał ich demon. Lub zostały stworzone. Tak zwane sztuczne życie.
— A... Skąd wiesz, że to były zmarłe istoty?
Warknęłam, wznosząc swe oczy błagalnie ku niebu. Osioł...
— Gdybyś mieszkał w Hadesie, rozpoznawałbyś trupy nawet bez patrzenia na nie. — wyrwało mi się.
Wyglądał, jakby dostawał zawału. Słyszałam tłuczenie jego serca.
— Hadesie? Czyli... — jego spojrzenie wbiło się w ziemię. Mruknęłam ciche " Hmf". — Czym ty jesteś w takim razie, o ile mnie nie okłamujesz?
Pora na zabawę!
Uniosłam się w powietrze, może z trzy metry nad ziemię.
— A jakbym ci powiedziała... — zachichotałam, na chwilę przerywając wypowiedź, a w moich oczach odbiły się  kolory sierści, zmieniając je na  krwiścieczerwony — ...że jestem demonem, to co byś zrobił?
Przekrzywiłam lekko głowę w psychopatycznym uśmieszku.
W razie ataku, mogłam się zawsze przetelportować, więc pozwalałam sobie na zaczepki.


< Exan? c: >

Od Felhő cd Rina

Cicho prychnęłam. Poczekam...
Zaczęłam szukać swych notatek. Było tam coś, co mogło mi się przydać...
***
— No chyba coś ci się pomyliło! — warknęłam przez zęby. — Nawet jeżeli mam parę demonów w grupie, takich jak Zeah, nie oznacza to, że jestem zdrajcą! Wprawdzie nie wiem, kto jeszcze nim jest, ale jestem w stanie—
— Spokój!
Dumnie uniosłam łeb, twardo patrząc w oczy mężczyzny. Wprawdzie mogłam zmienić swą postać, jednak na razie nie było takiej potrzeby.
— Nie mów do mnie jak do psa! — fuknęłam.
— A niby czym jesteś?! — zaczął się śmiać.
— Po cóż ci prowokowanie mnie? — zrobiłam krok w przód, na co momentalnie zamilkł — Być może jesteś wyższej rangi i starszy ode mnie, azali poziom twej mądrości czy walki na to nie wskazuje.
Niemal widziałam, jak trybiki w jego głowie zaczęły się powoli poruszać.
— Ty mała...
Nim dokończył, byłam już w progu, po chwili kierując się korytarzami do wyjścia.
***
Wracając na tereny, od razu dostrzegłam, że nic się nie zmieniło w stanie nieba. Ściągnęłam swój talizman, zaplątując go o łapę. Odgoniłam ogonem komary i ruszyłam ku jaskniom.
         Miałam ochotę ryczeć. Około jednej czwartej wilków było martwych, a reszta spała. A może raczej... Została czymś nafaszerowana? Nikogo nie dało się obudzić.
Głęboko oddychałam, znów przybierając spokojny wyraz pyska. Dręczyło mnie jedno pytanie. Dlaczego to coś ominęło mnie i Rina?
Zabrałam jednego trupa na cmenatrz i zaczęłam kopać dół. Potem kolejny i kolejny.
Gdy ciągnęłam dwóch generałów do wykopów, których serca się zatrzymały, na karku poczułam czyjś dotyk, szarpnięcie i brak gruntu pod łapami. Opuściłam uszy w ostrzeżeniu.
Psychopatyczny uśmiech, czerwone włosy... Niby znajome, kojarzę je, jednak nie wiem skąd.
— Czego chcesz, demonie? — warknęłam. Jego pazury wbiły mi się w grzbiet, a krew zabarwiła moją sierść. Gdyby wiedział, bardziej by uważał...
— Tylko i wyłącznie—
Nie dokończył, bo został zaatakowany od tyłu.
Poleciał na ziemię, puszczając mnie tuż przy niej. Cudem uniknęłam bolesnego upadku.
Kiwnęłam głową na dwa lisie duchy.
Nie miałam na tyle energii, by utrzymać chowańce. W ciągu sekundy znaki na mym grzbiecie rozbłysły, a one znikły.
— Sprytne... — zarechotał. Gwałtownie się odwróciłam.
Momentalnie poczułam, jak ktoś wypycha m o j ą duszę z m o j e g o ciała.
— Teraz, jak tylko będą chcieli zabić mnie... — dobiegł mnie stłumiony głos, gdy kuliłam się w ciemnościach ze łzami w oczach — Zabiją i ciebie.
W tym momencie nie przejmowałam się sobą, a medalionem i pozostałymi wilkami z watahy.

< Rin? Wspominałam, żeby trzymać mnie z dala od anime, bo zaczynam mieć dziwne pomysły? Nie? To teraz powiadamiam. Tylko już za późno. Hahaha... ha... ha... ha... Nawet nie będę czytać co napisałam... >

środa, 28 czerwca 2017

Od Rina Cd. Felhő

To jest zbyt podejrzane... Ten urok na pewno nie został rzucony przez przypadkowego demona... Zrobiłem krok do przodu i jak na zawołanie zerwał się silny wiatr, który potargał na wszystkie strony moje futro. Muszę jak najszybciej znaleźć tego demona lub samemu przerwać ten cały urok. Nie wiedziałem czy jest rzucony tylko na nas, czy też na większości innych wilków.
- Radziłbym zostać w jaskini... - Zwróciłem się do wadery.
- Co? A ty gdzieś idziesz? - Spojrzała na mnie, przez co trochę dziwnie się poczułem, a przed oczami stanęły mi nie pożądane wspomnienia. Czy to też sprawa tego cholernego czaru? Za pewne tak...
- Muszę coś z tym zrobić... - Ruchem głowy wskazałem na niebo.
- Pójdę z tobą...
- Wolałbym nie....
- Czemu? - Skrzywiła się niezadowolona.
- Bo nie... - Wywróciłem oczami i ruszyłem przed siebie, nie dbając o to czy za mną idzie czy nie...
Najpierw muszę znaleźć tego demona, a jeśli go nie znajdę, będę musiał użyć swoich mocy...

< Felhő? >

wtorek, 27 czerwca 2017

od Exana cd Zeah

 To było trochę dziwne jak na wygląd tych wilków. Myślałem, że zombie to raczej bezmózgie istoty z odpadającą skórą, ze smętnie zwisającymi oczami z oczodołów, a z pysków utaczających się obrzydliwa substancja. Oni na zombie nie wyglądali według mnie~ pomyślałem, skrzywiając lekko usta. Poza tym byli oni rozumni i reagowali na wszystko co do nich powiedziałem, a ten drugi chciał nawet opanować mój umysł. Gdy tylko poszliśmy nad rzekę, aby się napić i przy okazji umyć si. Zeah wyglądała jakby nadal o tym myślała...  No nie dziwię jej się, że ciągle się tym przejmuje. Ja też bym się przejął gdybym miał przed sobą wilka- zombie który wygląda jak zwykła żywa istota. Właśnie to mnie przerażało, że nie wiesz kim tak naprawdę twój przeciwnik. Okropne i przerażające...
Gdy podszedłem do niej bliżej i spojrzałem jej w oczy..
- Czy mógłbym ci jakoś pomóc?- zapytałem
- Nie, dzięki... i dziękuję, że uwolniłeś mnie od tych zombiaków
Ale nadal mnie to dręczyło, co na temat wyglądu tych wilków
- Zeah, skoro to były zombie, to czemu oni wyglądali jak żywe istoty?

<Zeah?>

Od Sagema CD Mizu

Przeniosłem się myślami do wydarzenia sprzed kilku godzin... Same niewyraźne sylaby, które kończyły się cichym skomlaniem. Jakby błaganiem o pomoc... Podszedłem do okna, za którym rozprzestrzeniał się poranny krajobraz. Drzewa były owinięte jasną łuną słońca, które delikatnie wychylało się zza chmur.
- Coś o tym, że... Jesteś martwa... Twoja dusza gnije, a ty sama powoli umierasz - powiedziałem, cicho wzdychając. - Gdy opowiadałem o tym lekarzom, stwierdzili, że był to swego rodzaju atak jakiejś choroby psychicznej. Widziałaś coś, czego nie było... - wyszeptałem, nie odrywając wzroku od okna.
- Sagem, ale ty im nie wierzysz? - zapytała z lekkim niepokojem w głosie.
- Wiesz... Od czasu gdy mój pra dziadek Namir stał się Neurochirurgiem, jego pokolenie również zajmowało się czymś podobnym. W mojej rodzinie było wielu lekarzy, ale nikt nie zajmował się psychiką...
- Czyli mi nie wierzysz? - wtrąciła szybko, zadając krótkie pytanie.
- To nie tak... Po prostu...
- Wierzysz im... - mruknęła, starając się podnieść z łóżka.
Jej próba szybko została zatrzymana przez ból, który napotkał jej łapę. Upadła bezwładnie na łóżko, przy tym mrucząc kilka przekleństw pod nosem.
- Posłuchaj - zbliżyłem się do niej o kilka kroków. Zatrzymałem się dopiero przy posłaniu na którym leżała. - Wierzę Ci, ale rygory w tym szpitalu są tak zawyżone, że nasza aktualna rozmowa jest podsłuchiwana - podniosłem jedną z łap, na której widniał mój elektroniczny zegarek. Wybrałem jeden z przycisków na nim, po czym kontynuowałem. - Za dwie minuty zorientują się, że ich nagły błąd jest wywołany przez osobę trzecią, więc słuchaj uważnie. Nie jesteś na skrzydle szpitalnym, to tylko specjalnie przemeblowany pokój. Tak uważają Cię za wariatkę po tym co robiłaś i jakie bzdury wygadywałaś. Czasy się delikatnie zmieniły i każde opętanie przez cokolwiek, uznają za chorobę psychiczną. Tak, myślą nad zamknięciem Cię w psychiatryku. Ten pokój jest odporny na magię, lecz nie na magiczne przedmioty. W półce nocnej umieściłem mój naszyjnik, który pozwoli Ci przeteleportować się w dowole miejsce - kątem oka wskazałem na szafkę. - O 1:00 w nocy wyłączę im kamery, więc będziesz miała jakieś pięć minut na wyrwanie się stąd. Powodzenia - uśmiechnąłem się delikatnie, odchodząc w stronę drzwi. - I do zobaczenia - zamknąłem za sobą pomieszczenie.
Od razu po wyjściu włączyłem wszystkie podsłuchy szpitalne. "Mała awaria" - zaśmiałem się pod nosem.
<Mizu? Tak, jestem genialna. Wiem o tym B) >

niedziela, 25 czerwca 2017

Od Zeah cd Exan

W mych uszach piszczał denerwujący dźwięk, a głowę rozsadzał ból. Nienawidzę tego.
Wyszeptałam parę słów. Pod półżywym basiorem otworzyła się wyrwa. Z wrzaskiem spadł w dół, a dziura się zakleiła.
Bez zbędnych tłumaczeń czy komentarzy, zaczęłam się oddalać. Nie miałam ochoty tłumaczyć, co się tu działo, lub gdzie się podział wilk.
— Hej, zaczekaj! — usłyszałam zza pleców.
— Tak? — zatrzymałam się, choć nawet w mym głosie było słychać niechęć.
— Oni byli z watahy? — zapytał, jakby chcąc się upewnić.
— Nie, to zombie. — powiedziałam spokojnie.
— Żartujesz?
— A wyglądam, jakbym była jakimś wesołkiem? To były zombie, które się dobrze trzymały. Ktoś je musiał ożywić.
Z  tym ktosiem obstawiałam albo Evil, albo Pana. Ev nigdy mnie nie lubiła,  nawet przy Hazim pokazywała to, jak bardzo uwielbia Staze i jej potulność, a jak nienawidzi mnie i mojej maski uczuć.

< Exan? >

Od Felhő cd Rina

Podskoczyłam, jednocześnie się budząc.
Mój sen zakończył się klasycznie— atakiem tego obcego-nieobcego demona i spadnięciem w przepaść. Stanęłam na równych łapach, próbując uspokoić oddech.
Podniosłam głowę i zaczęłam wpatrywać się w szarawe tęczówki.
— Nie strasz. — powiedział Rin z wyczuwalnym rozbawieniem. Prychnęłam, po czym zerknęłam na wyjście. Zaciekawiona kolorem nieba skierowałam się ku niemu.
To było... Dziwne. Księżyc jakby się zatrzymał, a słońce stanęło za nim. Ale to na pewno nie było zaćmienie, bowiem niebo było krwistoczerwone.
Machnęłam nerwowo ogonem, mrucząc ciche wtf...
— Co to jest? — syknęłam przez zęby — Apokalipsa jakaś?
— Raczej jakiś urok... — padła odpowiedź od nowego basiora.
Zmrużyłam oczy, patrząc na niego. Ma wiele sekretów... Ale nie będę dopytywać... 

<Rin?>

piątek, 23 czerwca 2017

Od Noir CD. Bustera

Pochyliłam się nieco ku ziemi, tak, abym stała się mniej widoczna. Buster poszedł w moje ślady. Zaczęłam zastanawiać się, kim może być ów nieznajomy, który powoli zbliżał się w naszą stronę. Szedł z wiatrem, więc prawdopodobieństwo, że nas wyczuje, było bardzo niskie. Sądząc po zapachu nie pochodził z watahy... Jego woń była nieprzyjemna i nieco kwaśna. Czego mógł tutaj szukać?
- Cofnij się - usłyszałam szept Bustera. Oboje wycofaliśmy się w bardziej osłonięte miejsce. W pewnym momencie usłyszeliśmy ostrożne kroki. Naszym oczom ukazał się skrzydlaty basior o ciemniejszym niż noc, lśniącym futrze. Jego oczy miały niepokojącą barwę rubinu. Rozejrzał się wokół, jakby upewniając się, czy nikt go nie widzi, a potem położył na łapie kryształ, który wisiał na jego szyi. Nad minerałem powstał obraz jakiegoś potężnego umięśnionego basiora.
- Jestem na ich terytorium - odezwał się skrzydlaty. - Za niedługo znajdę Alfa i poproszę ją o przyjęcie. Zyskam ich sympatię i wtedy przejdziemy do drugiej części planu.
- Bardzo dobrze - odezwał się hologram i rozłączył się.
- Zróbmy mu małą niespodziankę - zaproponowałam szeptem. - Zachowujmy się, jakbyśmy nic nie usłyszeli. A potem go zdemaskujemy.
Buster kiwnął głową i zaczął hałasować, najpierw cicho, potem coraz głośniej. W końcu wybiegł z krzaków i wpadł prosto na nieznajomego. Pognałam za nim i wyhamowałam tuż przed leżącymi na ziemi basiorami. Oba wilki szybko podniosły się z ziemi.
- Em... cześć - mruknął nieśmiało nieznajomy, wodząc wzrokiem ode mnie do Buster i z powrotem.
- Witaj - odrzekł Buster z lekkim wahaniem w głosie. - Nie widziałem cię tu wcześniej. Chyba nie należysz do watahy...
- Prawda. Ale słyszałem o niej i chciałbym dołączyć.
- To cudownie - stwierdziłam, uśmiechając się słodko. - Jestem Noir, a to Buster. Jeśli chcesz, możemy zaprowadzić cię do Alfy.
- Byłoby miło - odpowiedział skrzydlaty. - Mam na imię Bajamonte.
- Och, masz bardzo ładne imię. Moje strasznie mi się nie podoba - powiedziałam. W rzeczywistości imię, jakim posługiwał się nieznajomy, dało mi więcej powodów do niepokoju. Bajamonte Tiepolo. Il traditore. Zdrajca, który przed laty zagroził Wenecji. Czy tamta historia może być w jakikolwiek sposób związana z pojawieniem się tutaj tego wilka?
- Dziękuję - odrzekł basior.
- Ruszajmy - zaproponował Buster. Całą trójką skierowaliśmy się w stronę, gdzie, jak mi i Busterowi się zdawało, znajdowała się jaskinia Alfy. Jednak po dwudziestu minutach zatrzymaliśmy się. Ani ja, ani mój znajomy z watahy nie rozpoznawaliśmy okolicy.
- Bajamonte? Trochę ciężko mi to przyznać, ale... zgubiliśmy się - powiedziałam cicho.
- Nie ma problemu. Mogę wznieść się z tobą nad las, wtedy się rozejrzysz - zaproponował Bajamonte. Busterowi jednak pomysł nie bardzo przypadł do gustu, mi zresztą też...
- Wolałbym sam to zrobić - stwierdził szary basior, spoglądając nieco wyzywająco na skrzydlatego.
- Obawiam się, że nie dam rady cię unieść - odpowiedział Bajamonte.
- To nic. Ja polecę, Buster. Mam od ciebie lepszy wzrok, pamiętasz? - "przypomniałam" towarzyszowi.
- Tia... Ale będę miał was na oku.
Wdrapałam się na grzbiet Bajamonte, a gdy już siedziałam wygodnie, wilk uniósł się w powietrze. Jego futro, trzeba przyznać, było bardzo miękkie, ale i też gęste. Zastanawiałam się czy nie będzie mu gorąco podczas upałów, które nadejdą lada dzień. Basior jednak chyba nie zwracał na to uwagi. W pewnym momencie zawisł w powietrzu, a ja rozejrzałam się wokoło. Na lewo od naszej obecnej pozycji, w odległości jakichś dwóch kilometrów, dostrzegłam znajomą polanę. Stamtąd do jaskini Felho było już tylko kilka minut drogi.
- Możesz lądować - poinformowałam Bajamonte. Wilk nagle zanurkował, przez co omal nie spadłam z jego grzbietu. Po chwili stanął na ziemi, a ja zsunęłam się z jego grzbietu.
- Wiem, gdzie iść - powiedziałam do Bustera i poprowadziłam oba wilki w stronę mieszkania Alfy.
~~~
- I co dalej? - zapytał Buster. - Będziemy go śledzić?
Bajamonte został przyjęty do watahy bez większych problemów i teraz odpoczywał w swojej jaskini, albo raczej powinien to robić. Ja z Busterem ukryliśmy się wśród krzewów, z dala od ścieżek i łowisk, tak, abyśmy mogli spokojnie porozmawiać.
- Chyba by się przydało - odpowiedziałam. - Niepokoi mnie jego imię. Tak samo nazywał się pewiem wenecjanin, zdrajca. To chyba nieprzypadkowy dobór imienia. Tylko nie wiem na razie, jaki był tego cel...
- Skąd wiesz o tym zdrajcy? - zapytał basior, lekko zdziwiony.
- Mam weneckie korzenie - przyznałam. - Bajamonte i jego szef chyba tego nie przewidzieli.
<Buster?>

środa, 21 czerwca 2017

OD Mizu CD Sagem

Spojrzałam na niego zirytowana i zmieniłam się w ducha, wychodząc z jaskiń. Ledwo się utrzymałam w tej formie. Zamknęłam oczy, a gdy byłam na powierzchni, kulałam mocniej niż wcześniej. Byłam strasznie zmęczona, nic nie mogłam myśleć
- I co Mizu? Zadowolona?!
- Patrzcie, zaraz się poryczy!
- I gdzie twój braciszek, co? Sama nic nie zrobisz.
Czułam jak cienie mnie otaczają. Zmuszały mnie, bym uwolniła demona ciemności. Szłam wciąż przed siebie, słysząc szepty. Nie mogłam nic, ale to nic zrobić. Byłam... Sama...
Od zawsze byłam. Tarkin zginął. A ja nie mam nikogo. Otacza mnie śmierć. Jak te cienie, co chodząc obok mnie.
- Zostawiłaś go...
- Boisz się.
- Słaba jesteś.
- Nic nie umiesz zrobić dobrze.
Czułam jak zaczynają mnie ciąć po ciele. Ścisnęłam oczy, idąc dalej przed siebie. Nigdzie nie było wody. Widziałam przed sobą czarne smugi, widok był nie wyraźny. Wiedziałam, że cienie zasłaniają mi widok. Ich szepty kierowały się w prost do moich uszu. Zaczęłam się kiwac na boki. Byłam co raz słabsza...
Moment... Ja od zawsze byłam słaba.

Upadłam na ziemie z cichym piskiem. Czułam jak biegają wokół mnie co raz szybciej.

Jestem słaba...

                                     Naiwna...

         Bez serca...

                                                            ...Martwa.

Cienie zaczęły na mnie syczeć. Czekałam tylko na egzekucje. 
- Mizu? - usłyszałam czyiś głos. Moje futro robiło się szare. Poddałam się...
- Bez duszy... - szepnęłam, otwierając oczy. Wpatrywały się we mnie czerwone ślepia. Po chwili otworzył pysk, odsłaniając kły. Wtedy zaślepiło mnie światło. Demony uciekły, a mi rozmazywało się przed oczami.
- Mizu! MIZU! Nie można Cię zostawić na chwilę?! - podniósł - Mizu, mów coś! 
- Sagem... - gdy przybliżył do mnie pysk, mogłam ujrzeć jego wyrazy. - Dziękuję... 
- Mizu nie masz prawa mi tu od-- - w tym momencie straciłam przytomność. Leżałam w czarnej pustce, słysząc tylko jedno zdanie... Największy sekret, którego nigdy nie wyjawię. Tajemnica, którą muszę zabrać do grobu.


Te amo, pero nadie puede saber acerca de este


******

Obudziłam się na skrzydle szpitalnym. Miałam nastawioną łapę i opatrzone rany. Skręciłam głową.
- Zawsze takie rzeczy odstawiasz? - Sagem podszedł do mnie - nigdy więcej tego nie rób, wariatko.
- To moje drugie imię - lekko przymknęłam oczy. Ten spojrzał mi w oczy.
- Mówiłaś coś przez sen... Te amo... coś tam. Ciężko było mi zrozumieć, bo mamrotałaś. - spojrzałam na niego i wzięłam głęboki wdech.
- Najwyraźniej nie istotne... - skuliłam ogon przy łapie.
- Lekarze mówili, że miałaś szczęście, że dało się tą łapę odratować.
- Sagem, mówiłam coś jeszcze przez sen??

<Sagem? Dam ci podpowiedź. To jest napisane po języku, w którym odbywała się główna akcja w filmie "Assasin's Creed", kiedy on wchodzi do tego swojego przodka, powodzenia! :)>

Od Sagema CD Mizu

- Ty sobie wyjdziesz pod postacią ducha, a ja coś wykombinuję - mruknąłem wyraźnie niezadowolony postawą wilczycy.
Po raz drugi ratuje jej życie, a ona nawet nie wydusi z siebie najchłodniejszego "dziękuję". Rozumiem, że nie każdy posiada charakter, który pozwala mu na wyrażanie wdzięczności. Jej zachowanie zupełnie przestało mi się podobać...
- Nie utrzymasz tej cholernej bariery - stwierdziła, zdrową łapą przejeżdżając po łunie stworzonej przeze mnie. - Nie do czasu, aż wezwę pomoc.
- Lepiej już sobie idź, bo przecież ty wiesz lepiej - warknąłem, delikatnie mrużąc oczy. - Najwyżej zginę ze świadomością, że wreszcie uwolnię się od tego cholernego świata - odwróciłem się do niej tyłem, czekając aż opuści barierę poprzez zamianę w ducha.
Przysiadłem na ziemi, wlepiając swój wzrok w przednie łapy. Miałem tego naprawdę powyżej ogona, czy zginę, czy nie. Cztery lata, to w końcu nie najgorszy czas na umieranie. Nie było już jej - czułem to. Moja naiwność ponownie zaczyna niszczyć mi życie. Zrezygnowany podniosłem się i machnięciem łapy zniwelowałem tarczę. Spore kawałki ziemi bezustannie sypały się z nieba. Podczas spokojnego przechodzenia w stronę dalszych tuneli jaskini, co chwilę uaktywniałem swą tarczę do ochrony przed glebą. Pierwsze co zrobię, gdy dojdę do cywilizacji - wypiję herbatę - powiedziałem do siebie w myślach. Wciąż czułem delikatne wstrząsy, za każdym razem gdy dotykałem łapą ziemi. Mój trucht zamienił się w bieg, gdy wyczułem coraz silniejsze turbulencje. Niemalże w ostatniej sekundzie dostrzegłem jasne światełko w tunelu. Rzuciłem się w jego stronę na tyle szybko, ile zostało mi jeszcze sił w łapach. Wyskoczyłem na zewnątrz, przez co mimowolnie przeturlałem się kilka metrów dalej. Odetchnąłem cicho. Byłem bezpieczny. Księżyc... Nareszcie.
- Witaj Milady - uśmiechnąłem się delikatnie, czując jak otacza mnie swym światłem.
<Mizu?>

wtorek, 20 czerwca 2017

Od Bustera CD Noir

Podczas gdy wilczyca zniknęła w norze, bez namysłu ruszyłem w stronę lasu. Kolejny wilk, którego chciałem zabić... - mruknąłem w myślach zrezygnowany. Wolałem znowu zostać sam na kilka dni... Tygodni... A może nawet do końca tego cholernego życia.
- Omal cię nie zabiłem, a ty jeszcze idziesz ze mną? - zapytałem, dostrzegając jak podbiega do mnie.
- Poprawka, to ON prawie mnie zabił. I tak, idę z tobą. A przynajmniej mam taki zamiar - powiedziała z cieniem uśmiechu na pyszczku.
Westchnąłem cicho. Byłem przekonany, że demon po tym jak go pokonała, będzie chciał jeszcze bardziej zapanować nade mną, a przy okazji ją zamordować. Po raz pierwszy w swoich życiu, tak strasznie się bałem.
- Czyli... Ruszamy w poszukiwaniu jakiegokolwiek śladu po watasze? - zadałem pytanie, mówiąc o wiele pewniejszym tonem niż poprzednio.
- Na to wygląda - przytaknęła głową.
- Przed siebie! - krzyknąłem, delikatnie wzdychając.
***
Im dłużej szliśmy, tym bardziej wydawało mi się, że jesteśmy coraz dalej od watahy. Poprzednio można było wyczuć choćby najmniejszą nutkę naszych terenów, lecz teraz... Krótko mówiąc - pustka. Na dodatek niebo ponownie spowiły ciemne chmury. Wprost fenomenalnie - powtarzałem sobie co chwilę w myślach, patrząc jak słońce coraz bardziej zanika. Zdecydowanie w ostatnim tygodniu była za ładna pogoda. Natury nie mogę zmienić.
- Jesteś głodna? - zadałem szybkie pytanie w stronę towarzyszki.
- Nie na tyle, aby zarządzać postój - odpowiedziała, delikatnym ruchem głowy poprawiając czarną grzywkę.
- Za chwilę będzie padać i cała zwierzyna się spłoszy... Nie mam zamiaru jeść gruzu i piasku w jakiejś norze - zażartowałem. Oboje się zaśmialiśmy.
Nawet nie minęła godzina, a my najedzeni szliśmy dalej. Zwierząt, w których gustowaliśmy było tutaj co niemiara, więc tym bardziej mieliśmy ułatwione zadanie. Rozmowy nie posiadające żadnego sensu, co chwile były wznawiane na rozmaite tematy. W jednej chwili toczyliśmy pogawędkę na temat muzyki, a po chwili schodziliśmy na tematy dotyczące zjawisk paranormalnych. Wszystkiemu towarzyszyła miła atmosfera, którą niestety co chwilę zakłócały grzmoty z góry.
- Chyba nie powinniśmy nazywać się wilkami - stwierdziłem w pewnym momencie.
- Huh? Niby dlaczego? - wilczyca lekko się skrzywiła, słysząc zadane przeze mnie pytanie.
- Nie potrafimy odnaleźć swoich własnych domów, a co gorsza - możliwe, że wciąż idziemy w złą stronę - wyjaśniłem swoje zdanie, delikatnie się uśmiechając. - W końcu... - zatrzymałem się na chwilę.
- Też to czuję - powiedziała, jakby czytała mi w myślach.
- Czy to może być ktoś z naszej watahy? - zapytałem ciszej.
- Nie mam pewności... - oznajmiła prawie nie słyszalnie, delikatnie schylając się bliżej ziemi.
Zrobiłem to samo... Obcy osobnik nigdy nie wróżył czegoś dobrego...
<Noir? Bezwenowo c: >

poniedziałek, 19 czerwca 2017

OD Mizu CD Sagem

Zaczęłam płakać... Pierwszy raz od dłuższego czasu... Tęskniłam za swoim bratem. Tak bardzo mi go brakowało.
Po długiej chwili się wyrwałam z jego uścisku, wycierając łzy.
- N-Nie widziałeś tego. Zgoda? - ten po dłuższej chwili przytaknął. Ruszyłam z nim przed siebie. Chyba było widać, że kuleję.. Nie mogłam dłużej ukrywać tego, że zwichnęłam ją, gdy spadliśmy.
- Mizu? Twoja łapa...
- To nic - odpowiedziałam krótko. Już wiedziałam, czyje to były cienie. Tylko JEDEN wilk na tym świecie, tak opanował do perfekcji ten żywioł. Jako jedyny ze wszystkich, trzymał w sobie demona, który musiał ze mną teleportować się tamtego dnia. Zatrzymaliśmy się.
- Darknessa...
- Witaj Mizu, miło Cię widzieć - cień podszedł do mnie i opatulił swoim ogonem - jak życie? Bo Sarah umarła. Mogę w końcu siać chaos... - spojrzała na Sagem'a - a ten to kto? Twój chłopak?
- Zamknij się i walcz! - nade mną zrobił się miecz z wody i go rzuciłam w stronę cienia, ale ten tylko się zaśmiał.
- Nic mi nie zrobisz - machnęła ostrzem i przecięła mi lekko pysk - Ale ja owszem. - jej oczy zrobiły się czerwone i nad nami otworzyła się ziemia, puszczając blask księżyca. Sagem zaczął pobierać moc z tego blasku, czułam to.
- Teraz... Moje dzieci.. Idźcie, siać koszmary!
- Nigdy... Więcej! - skoczyłam na nią, dostając wzmocnienie od Sagem'a i zamknęłam znowu demona w fiolce. Zatkałam ją, a cienie zniknęły. Ziemia zaczęła się zapadać.
- Spadamy stąd! - krzyknęłam, biegnąc za nim, oczywiście, ja musiałam kuleć. W tym momencie, dość spory kamień, przygniótł mi łapę, pisnęłam, próbując wyjąć ją stamtąd.
- Mizu? MIZU!
- Nic mi nie będzie, uciekaj! - ten podbiegł w moją stronę, a gdy zepchnął kamień z mojej łapy, ziemia leciała w naszą stronę. Sagem mnie objął, robiąc wokół nas barierę. Odepchnęłam go z warkiem.
- Sagem, na cholerę to zrobiłeś?! Dałabym sobie radę! - warknęłam.
- Mhm, właśnie to widziałem.
- IDIOTO MOGĘ SIĘ W DUCHA ZMIENIAĆ, ZAPOMNIAŁEŚ?! - ten spojrzał na mnie zirytowany.
- No tak...
- Gh... I jak teraz niby stąd wyjdziemy, mądralo?

<Sagem?>

niedziela, 18 czerwca 2017

Od Noir CD. Bustera

- Prawdę powiedziawszy, sama nie wiem - westchnęłam. - Najpierw zablokowałam jego atak mentalny, a potem przewróciłam go i powiedziałam, że wiem, że prawdziwy ty wciąż tam jesteś... No i wtedy się przemieniłeś.
Celowo pominęłam kawałek o użyciu mojej mocy. Przynajmniej wiedziałam, że raczej nic mi nie grozi z jego strony, ze strony tego prawdziwego Bustera.
Podczas chwili milczenia, która zapadła po moich słowach, wślizgnęłam się do nory i wyciągnęłam stamtąd moją gitarę. Na szczęście była cała. Przewiesiłam instrument przez grzbiet i spojrzałam na Bustera. Basior szedł w stronę lasu. Nie zastanawiając się długo, pobiegłam za nim. Spojrzał na mnie nieco zaskoczony.
- Omal cię nie zabiłem, a ty jeszcze idziesz ze mną? - zapytał.
- Poprawka, to ON prawie mnie zabił. I tak, idę z tobą. A przynajmniej mam taki zamiar.
<Buster? Wybacz, że takie krótkie...>

Od Rina Cd. Felhő

Kątem oka zauważyłem, że wadera zasnęła, a ja przez dłuższą chwilę gadam sam do siebie. Nie ma to jak własna głupota... Westchnąłem cicho i przykryłem dokładnie wilczycę, aby przypadkiem później nie kichała na wszystkie strony świata, w końcu niedaleko jej do jakiegoś choróbska po tej kąpieli... Jeszcze do tego ten demon... Po co on tu był? To wszystko robi się już dziwne. Szczególnie jeśli to był On....
Podniosłem się z zimnej ziemi i wyszedłem na zewnątrz, gdyż nie mogłem aktualnie usiedzieć w miejscu. Nie potrafiłem uspokoić własnych myśli. Spojrzałem, więc w niebo odszukując pierwszy lepszy gwiazdozbiór. Było ciemno i jak dla mnie przyjemnie, w końcu jestem demonem i znacznie bardziej wolę mroczną noc, od słonecznego dnia. Szczerze kiedy tak sobie już tak siedzę to przypominają mi się stare, dobre czasy... Naprawdę tęsknię za tamtymi dniami...
- Kogo moje oczy widzą... - Coś nagle zasyczało mi koło ucha.
Odskoczyłem na bok i stanąłem oko, w oko z dobrze znanym mi demonem. Był to wysłannik Lucyfera.
- Czego chcesz? - Mruknąłem pod nosem, chociaż bardzo dobrze wiedziałem po co tu przybył.
- Pan kazał mi sprawdzić co robisz w świecie żywych, ale widzę, że nie jest to nic ciekawego... - Jęknął cicho zawiedziony, jakby co najmniej miał nadzieję, że podpaliłem las. Niedoczekanie twoje...
- Możesz mu przekazać, że mam się dobrze i nie musi się o mnie martwić... - Rzuciłem w jego stronę ironicznie, na co zaśmiał się głośno. - Spadaj już stąd...
- Ależ oczywiście Książę... - Wyszczerzył się w moją stronę i po chwili zniknął.
Wkurzający typ... Zawsze muszą wtykać nos w nie swoje sprawy... Ja tu staram się sobie wszystko poukładać, a tu się zjawia taki demon i sprawdza co porabiam... Normalnie super! Może jeszcze mi do ogona kamerę przyczepią?!
Mruknąłem jeszcze coś pod nosem i wróciłem do jaskini. Spojrzałem na waderę i mimo wszystko uśmiechnąłem się delikatnie, po czym ułożyłem się przy niej, przymykając powieki.

Felhő? c:

środa, 14 czerwca 2017

od Exana cd Zeah

Wadera miała piękny tatuaż, nie chciałem się pytać co to. Zechce to powie, a jak nie zechce to nie. Wiatr zerwał się niesłychany, głaskał nasze policzki. Wadera po chwili powiedziała.
- To może ja już pójdę, do zobaczenia
- Czekaj, mogę się zabrać z tobą? Nudzę się
Wadera stała chwilę, wpatrując się we mnie. Jakby się zastanawiała. Ale nad czym się zastanawiała, przecież nikomu nie zawadzam, ani jej. Jednak wadera powiedziała.
- Wiesz co, może innym razem ok
- No dobrze- powiedziałem, ale i tak uśmiechnąłem się do niej. Wskoczyłem ponownie na drzewo, obserwowałem jak wadera odchodzi, zamykam oczy i dokańczam drzemkę.
Gdy się obudziłem, była już piękna noc. Ziewnąłem głośno, rozciągnąłem się i rozejrzałem się zaspanymi oczami. Cholera do tego też czułem nie przyjemny posmak w pysku. Zeskoczyłem więc z drzewa i udałem się do wodopoju, aby wypłukać usta. Przechodząc obok usłyszałem odgłosy, odgłosy sprzeciwu, oburzenia i strachu. Zignorowałem to bo wiem, że to mnie nie dotyczy, a akurat było to blisko wodopoju. Wypłukałem usta, napiłem się i z czystej ciekawości przyszedłem sprawdzić. Było to dwóch basiorów i jedna wadera. Była to Zeah w towarzystwie basiorów których nie znałem, bo alfa mi ich nie przedstawiał, a ja miałem dobrą pamięć do twarzy. Wynurzyłem się z krzaków. Jeden zauważył mnie i odezwał się.
- Ty, patrz... co to za glizda, ej ty... do ciebie mówię, skur***lu!
- Ja?!- wyrwałem zdezorientowany
- Tak, poj***e, ty!- odezwał się drugi
- Co?!- zrozumiałem o co chodzi, więc spróbowałem ich trochę podrażnić
- Głuchy jesteś, sukoje***! Wynoś się stąd!
- Wiesz co, to się robi męczące, myślisz, że takimi odzywkami mnie przestraszysz? Takim zachowaniem udowadniasz, że jesteś żałosną, pustą mendą- powiedziałem nie przejmując się tymi wszystkimi wyzwiskami. Jeden już podszedł już chciał bić...- co będziesz bił, co jesteś mocny w mięśniach... a słaby jesteś w gębie?
- Po gębie to zaraz dostaniesz!- warknął jeden basior i już miał bić. Nie dał mi wyboru. Nie lubiłem się bić, ale najwidoczniej prosił się o to. Uniknąłem ciosu, wydobyły się iskry... zapach spalonego futra, krzyki.
- Na drugi raz pomyśl, zanim uderzysz zanim uderzysz młodszego- burknąłem dziarsko
Rzeczywiście basior który się na mnie rzucił był wysokim, dobrze zbudowanym i raczej starszym ode mnie. Teraz leżał na ziemi, z mocno spalonym futrem i skórą która była rozerwana i widać było ścięte mięso. Wzrok skierowałem na  jego towarzysza, Zeah wszystkiemu się przyglądała. Basior najwidoczniej chciał zapanować nad moim ciałem. Moje oczy zapłonęły i rozjaśniły otoczenie. Oczy po prostu świeciły mi wśród mroku.
- Co się dzieje!- warknął obcy basior i spoglądając na swojego towarzysza, zrezygnował i uciekł w popłoch.
Zeah podeszła, obchodząc leżącego basiora szerokim łukiem.
- Kim oni byli?
- Napadli mnie- burknęła zniesmaczona
Miałem do niej dużo pytań, ale nie wiedziałem od czego zacząć...

<Zeah?>

niedziela, 11 czerwca 2017

Od Zeah cd Exana

Uśmiechnęłam się smętnie. Właściwie to nawet nie wiem po co tu przyszłam.
Być może chciałam pooglądać tereny, choć dokładnie je znałam. Bo w Podziemiu można zobaczyć wszystko, co jest na górze. A zanim uciekłam, zorientowałam się w terytorium.
  Właśnie... Podziemie. Ciekawe, co u Staze i Haze... Od kiedy wyszłam na powierzchnię, straciłam umiejętność wyczuwania emocji siostry.
      Potrząsnęłam głową, chcąc wybudzić się z myśli.
— Jesteś tu nowy, Exanie? — zagadnęłam.
Dopiero teraz zwróciłam uwagę na wygląd basiora. Sierść wilka była barwy czerwonej i białej, a oczy, zielone, odbijały promienie słońca. Jego uszy były dziwnie małe, za to ogon – pokaźny. Przewyższał mnie o ledwie parę centymetrów, jednak wciąż musiałam lekko zadzierać głowę.
— Tak. A ty? — padła krótka odpowiedź i niewiele dłuższe pytanie.
— Owszem, dołączyłam parę dni temu. A twoi przodkowie? Jacyś byli w starej watasze sprzed siedemdziesięcioma laty? — Gdyby nie to, że mój ogon był tak długi, że ciągnął się po ziemi, a ruszenie nim było trudne, właśnie bym nim machnęła.
Wiatr dmuchnął prosto w moje czoło. Zmrużyłam oczy, gdy pojedyncze włosy z grzywki wpadły mi do oczu, odsłaniając jednocześnie tatuaż w kształcie faz księżyca.
< Exan? C: >

Od Bustera CD Noir

Znowu, ta sama ciemność. Przejął nade mną kontrolę, wiem o tym. Nie mogłem nic zobaczyć, nic zrobić. Posługiwałem mu jako teleport do świata żywych, podczas gdy on sam był martwy. Za żadne skarby nie potrafiłem się od niego uwolnić, a przez same próby jego ataki się nasilały. O tym demonie dawno zaginął słuch, do czasu, aż znowu nie zszedł na ziemie podczas jednej  z pełni. Bezprawnie wkradł się do mojej rodzinnej jaskini i wniknął w moją szczenięcą duszę. Od kilku lat duszę go w sobie, a raczej... To on dusi mnie. Małe światełko zabłysnęło w promieniu kilku metrów. Przyjrzałem się mu... Czy to możliwe, że tak szybko skończył? Może jednak Noir udało się uciec przed szponami tego psychopaty? 
***
Otwarłem oczy, biorąc głęboki wdech powietrza. Przyjrzałem się popielatej wilczycy, która stała nade mną i przytrzymywała swoją łapę przy mej piersi. Dyszałem ciężko, lecz w jakiś sposób doznałem ulgi. 
- Nie wiem co się stało... - wydukałem. - Lecz strasznie Cię za to przepraszam - powiedziałem, wciąż łapczywie nabierając świeżego powietrza.
Wilczyca odsunęła się na bok, dzięki czemu na spokojnie udało mi się podnieść. Nie potrafiłem jej spojrzeć w oczy - na pewno chciałem ją zabić.
- Kim on jest? - zapytała w sposób niepewny, przyglądając się mojej postaci.
- Demon, który przejmuje nade mną kontrolę w okolicach pełni księżyca... Wtedy "dla zabawy" morduje inne stworzenia żywe za pośrednictwem mojego ciała... Podmienia wygląd zewnętrzny i jak to określam: "wykorzystuje moje życie, do własnych celów" - wyznałem, przysiadając na ziemi. - Między innymi dlatego nikt z mojej rodziny nie stąpa po tej ziemi - westchnąłem cicho. - Nie ma na to żadnego "lekarstwa". Włada on siłą, której na ziemi jeszcze nikt nie okiełznał... - wlepiłem wzrok w skopaną trawę. - Chciał Cię zabić... Jakim cudem udało Ci się go powstrzymać?
<Noir?>

sobota, 10 czerwca 2017

Od Double

Siedziałam sobie pod drzewem umierając z nudów. Westchnęłam. Gdybym tylko miała jakiegoś znajomego który dotrzymał by mi towarzystwa...
-Dobra, koniec lenistwa.-pomyślałam. Wstałam i postanowiłem iść gdzieś, tam gdzie mnie łapy poniosą. Szłam sobie przez las. Słońce przebijało się przez baldachim liści, wiatr lekko szumiał. Znalazłam jakąś polanę, było tam ciepło. Kwiaty akurat kwitły i pachniały strasznie mocno ale mimo wszystko ładnie. Usiadłam sobie na środku tej polany. Promienie słońca przyjemnie ogrzewały mój grzbiet. Mimo to dalej mi się nudziło. Musiałam przyznać byłam samotna. Wstałam i zaczęłam wracać. Spojrzałam w bok. Zobaczyłam morze. Wiatr był lekki i woda ledwie się ruszała. Weszłam do wody zanurzając część łap. Spojrzałam w swoje odbicie. Stałam tak chwilę patrząc na swój pysk. Jak na mój gust wyglądałam dość przeciętnie. Napiłam się trochę i znowu ruszyłem w drogę powrotną.

Ktoś coś?

piątek, 9 czerwca 2017

Od Noir CD. Bustera

Jeśli śniło mi się cokolwiek, to tylko koszmary.
Miałam złe przeczucia. Gdy się obudziłam, czując, że ktoś mną potrząsa, byłam przerażona i zdezorientowana. Przede mną stał czarny basior, którego futro miało białe elementy. Z jednego miejsca na jego piersi biło neonowe błękitnawe światło... Wilk z mojego poprzedniego snu.
- Nie bój się mnie zabić!
Zerwałam się na równe nogi i odskoczyłam od nieznajomego. Jego głos... Wydawał mi się dziwnie, wręcz niepokojąco znajomy...
- B-buster? - wyjąkałam, zerkając ukradkiem na gitarę. Mogłabym uciec, ale wtedy musiałabym ją porzucić... Brakło mi pewności, że będę potrafiła ją zostawić.
- Można tak powiedzieć... - wymruczała postać. - Bardziej jego mroczniejsze wcielenie.
Co ja mam robić? - przemknęło mi przez myśl. Ogonem dotykałam już ściany ciasnej nory. Uciekać, ratować życie i porzucić gitarę czy też zostać i czekać, aż sytuacja sama się rozwiąże? Żadna z opcji nie przypadła mi do gustu.
- A teraz, moja droga, przygotuj się na bolesną śmierć! - wykrzyknął czarny wilk. Poczułam, że zaatakował mój umysł za pomocą telepatii. Po chwili cofnął się o krok, zdziwiony odparciem jego ataku. Skorzystałam z okazji i umknęłam z nory. Daleko jednak nie zabiegłam, bo w ciemności potknęłam się o jakiś korzeń czy kamień i przewróciłam. Wstałam szybko, ale było już za późno. Buster, czy raczej jego... hm... "mroczniejsze wcielenie", już stał obok mnie.
- Zablokowałaś moją moc - szepnął, zbliżając pysk do mojego i wbijając we mnie żądny krwi wzrok. Niewiele myśląc, popchnęłam go i przygniotłam. Moja łapa wylądowała na piersi wilka. Wpierw poczułam chłód i niemalże ból, potem jednak ich miejsce zastąpiło przyjemne ciepło.
- Buster, wiem, że prawdziwy ty wciąż tam jesteś... - szepnęłam.
<Buster?>